Tom Aspinall doczekał się wreszcie konkretów. Ma datę, ma rywala, a jego kariera – po niemal roku przestoju – rusza ponownie z miejsca. I choć Brytyjczyk właśnie został niekwestionowanym mistrzem wagi ciężkiej UFC, emocje nie są takie, jak wielu mogłoby się spodziewać.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Choć nie było mu dane zunifikować pasa tymczasowego wagi ciężkiej z Jonem Jonesem – aktualny regularny już mistrz królewskiej dywizji wagowej – Tom Aspinall nie zamierza płakać nad rozlanym mlekiem i już snuje plany na swoją karierę jako prawowity mistrz. Co czuje czempion po zmianie statusu z tymczasowego na regularnego mistrza?
Czuję ulgę. Po prostu ulgę, że to wszystko już za mną i znowu mogę walczyć.
– powiedział Anglik w rozmowie z Adamem Catterallem.
Nie walczyłem niemal rok. Cały ten czas to była frustracja, ciągła zmiana planów, niepewność. A ja po prostu chcę robić to, co umiem najlepiej – bić się.
Choć przez wiele miesięcy narracja wokół jego przyszłości była zdominowana przez temat Jona Jonesa, sam Aspinall nie chce już o tym mówić.
Jeśli Jones czuje się spełniony i chce odejść – niech tak będzie. Szczerze życzę mu wszystkiego najlepszego.
Najbliższy rywal Anglika – którego nazwiska jeszcze nie zdradził – ma być jego najtrudniejszym testem do tej pory.
To najbardziej niebezpieczny gość, z jakim kiedykolwiek miałem walczyć. Pokonałem już sześciu z dziesięciu najlepszych ciężkich na świecie. Moim celem jest pokonać wszystkich dziesięciu.
Aspinall przyznał, że ostatni rok był dla niego trudniejszy mentalnie niż czas po kontuzji kolana.
Gdy byłem kontuzjowany, miałem konkretne cele – co tydzień coś nowego do osiągnięcia w rehabilitacji. Teraz przez wiele miesięcy nie miałem nic – tylko kolejne przekładane terminy, brak jasności, brak rytmu. To było męczące.
Jako pełnoprawny mistrz wagi ciężkiej, Aspinall nie planuje długiego świętowania.
Nie czuję się jeszcze „tym gościem”. Wiem, że jestem najlepszy na świecie, ale nie czas na świętowanie. Chcę być aktywny. Chcę stoczyć 3–4 walki w ciągu najbliższego roku.
– zapowiedział.
Jego najbliższy pojedynek nie odbędzie się w Wielkiej Brytanii, choć Aspinall przyznaje, że zdecydowanie wolałby walczyć na własnym terenie.
Podróże są trudne. Zwłaszcza ze względu na różnice czasu. No i jestem wielki – nie da się mnie nie zauważyć. Wolałbym walczyć w domu, ale mam fanów na całym świecie. Dla nich też to robię.
A jak jego sukcesy odbierają dzieci?
Mój najstarszy syn ma dziś dziewięć lat. Powiedziałem mu, że zostałem niekwestionowanym mistrzem świata, a on tylko rzucił: „Aha”. Jest bardziej wkręcony w piłkę niż w MMA. Ale jego koledzy wiedzą, kim jestem.
– uśmiechnął się mistrz.
Zobacz także: Joe Rogan: „Jon Jones się myli. Aspinall to gwiazda”
źródło & foto: TNT Sports / One On One z Adamem Catterallem