To jest naprawdę ciekawie zapowiadająca się gala! Mocna karta główna trafiła pod lupę naszych ekspertów. Zachęcamy do zapoznania się z typowaniem i kursami od Fortuny.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Alexander Volkanovski (26-4) vs Diego Lopes (26-6)
Grzegorz: Choć wiele osób początkowo spodziewało się innego nazwiska po stronie pretendenta, o wakujący tytuł kategorii piórkowej zawalczą ostatecznie Alexander Volkanovski i Diego Lopes. Volkanovski wraca po brutalnym nokaucie z rąk Ilii Topurii, a Lopes znajduje się w najlepszym momencie swojej kariery. Zatem: doświadczenie kontra forma. Stabilność kontra impet.
Alexander Volkanovski to wciąż jeden z najlepszych zawodników MMA ostatnich lat – bez podziału na kategorie wagowe. Zdominował kategorię piórkową, trzykrotnie pokonał Maxa Hollowaya, a jego walki z Brianem Ortegą czy Chan Sung Jungiem były absolutnymi popisami taktyki, pracy w dystansie i kontroli tempa. „The Great” to zawodnik kompletny: niskie kopnięcia, świetny balans, kapitalne wejścia w nogi, ale też nieprzerwana aktywność i nieustanny pressing. Jego styl męczy i łamie przeciwników. A to, co najważniejsze – nie popełnia błędów. Choć… czasem i jemu się zdarza.
W walce z Topurią zobaczyliśmy Volkanovskiego, który nie był sobą – brak reakcji, oddana pierwsza runda, przyjęte czyste ciosy bez żadnej reakcji defensywnej. Wiek i ogromne obciążenie ostatnich lat mogły dać o sobie znać. Dwa starcia z Islamem Makhachevem, walka z Yairem Rodriguezem, szybki powrót na kolejne przygotowania – wszystko to zostawiło ślad. Pytanie brzmi: czy był to jednorazowy przypadek… czy zapowiedź nadchodzącego kresu wspaniałej kariery?
Diego Lopes to największe objawienie wagi piórkowej ostatnich lat. Od czasu porażki z Movsarem Evloevem, którą wziął w zastępstwie i mimo wszystko zaprezentował się bardzo dobrze, wygrał wszystkie kolejne pojedynki, większość przed czasem. Lopes to bardzo agresywny grappler z dużą wiarą w swoje spore umiejętności stójkowe. Posiada błyskawicznie szybkie ręce, nie boi się wymian, a jego parter to czysta dynamika i płynność – Brazylijczyk potrafi przechodzić pozycje, zagrażać poddaniami i korzystać z każdej okazji, którą da mu rywal, nawet mając zaledwie centymetr przestrzeni. W przeciwieństwie do wielu innych grapplerów, Diego nie potrzebuje idealnych warunków, by kończyć – potrafi złapać duszenie w przejściu, dźwignię z ruchu, skrętówkę z półgardy. To wszystko czyni go niebezpiecznym przez całą walkę, o czym przekonał się wspomniany już Rosjanin, który mimo wygrywania starcia, musiał pozostawać czujnym przez cały pojedynek, gdyż Lopes w każdej sekundzie był niebezpieczny i zagrażał technikami kończącymi.
Największym problemem może być jednak fakt, że do tej pory, Lopes nie mierzył się z zawodnikiem tego kalibru. Volkanovski to zupełnie inna liga niż Gavin Tucker, Pat Sabatini czy Sodiq Yusuff. Australijczyk nie daje sobie narzucić stylu przeciwnika – to on kontroluje miejsce i sposób, w jaki toczy się walka. W dodatku, w parterze ma znakomitą defensywę – pokazał to chociażby w szalonej, dramatycznej walce z Ortegą, kiedy dwukrotnie wychodził z bardzo głębokich prób duszeń. Lopes będzie groźny, ale nie znajdzie tu łatwego celu.
Stójka? Tu przewaga także po stronie Volkanovskiego. Jego kapitalne czucie dystansu, ustawienie, zmiany poziomów i umiejętność punktowania kombinacjami – to wszystko powinno pozwolić mu spokojnie wygrywać pojedynek z Brazylijczykiem. Lopes ma dobrą dynamikę, ale jego obrona nadal zostawia wiele do życzenia. W długiej walce z kimś tak cierpliwym i precyzyjnym jak Volkanovski – może być ciężko o zachowanie chłodnej głowy.
Oczywiście nie skreślam w pełni Lopesa, gdyż prawdopodobną opcją wydaje się, że najlepsze lata kariery, były mistrz wagi piórkowej ma już za sobą, a w sobotę ujrzymy cień tego zawodnika, który swego czasu był niezwyciężony i każdego pretendenta „odsyłał z kwitkiem” z oktagonu. Brazylijczyk musi przede wszystkim szybko i skutecznie zaatakować, gdyż szczęka byłego mistrza może nadal pozostawać wątpliwej wytrzymałości. Brazylijczyk może oczywiście także wygrać przez jakieś zaskakujące Australijczyka poddanie, którego ten kompletnie się nie spodziewa, uważam jednak, że jeśli starcie potrwa pełen dystans, albo przynajmniej wyjdzie za trzecią rundę, wówczas górę weźmie ogromne doświadczenie Volkanovskiego i to on dowiezie ten pojedynek, stójkowymi szachami i maestrią do zwycięstwa decyzją po pięciu pełnych rundach. Mój typ: Alexander Volkanovski przez decyzję sędziów.
Kursy podstawowe na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Volkanovski: 1.81
Lopes: 2.01
Michael Chandler (23-9) vs Paddy Pimblett (22-3)
Fabian: Konfrontacja Michaela Chandlera z Paddym Pimblettem będzie spektakularna pod względem zarówno sportowym jak i marketingowym. Pimblett to wciąż wschodząca gwiazda, które często na przekór wszystkim nie przestaje wygrywać a Amerykanin to wiecznie groźny weteran, który wciąż rozgrzewa fanów, także w skrajne emocje. Sportowo się to skleja, gdyż poprzeczka idzie znacznie do góry dla Paddy’ego a dla Chandlera to ostatnia szansa, aby pozostać w czołówce. Należy obawiać się przede wszystkim parteru Anglika, ale zapaśnikiem Amerykanin jest wybitnym. Od pewnego czasu jednak bardziej stawia na fajerwerki w klatce co przypłaca niejednokrotnie porażką. Z tytanu w szczęce nie słynie, ale tylko jakaś pomroczność jasna w defensywie i zbłąkany cios Pimbletta. Anglik wszak jest do bólu zawodnikiem parterowym. To wszystko dodaje pikanterii tej walce. W stójce karty rozdawał będzie Iron, sprowadzić w klasyczny sposób się nie da, ale jakiekolwiek zwarcie z obszaru bjj to zagrożenie. Dorzucając do tego drenujący styl Chandlera i zamęczanie ze strony Pimbletta racjonalny jest scenariusz poddania w wykonaniu Anglika na zmęczonym Michaelu. Ja postawię jednak na drugą opcję. Były mistrz Bellatora ma naprawdę wiele do stracenia sportowo i wizerunkowo. Podejdzie do tematu spokojniej, ubije w stójce. Mój typ: Michael Chandler przez TKO w 1. rundzie.
Kursy podstawowe na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Chandler: 2.19
Pimblett: 1.68
Bryce Mitchell (17-2) vs Jean Silva (15-2)
Grzegorz: W jednej z najciekawszych sportowo walk gali UFC 314, naprzeciw siebie staną Bryce Mitchell i Jean Silva. Z jednej strony – ekscentryczny, ale bardzo solidny zapaśnik z Arkansas, który zdążył już zaznaczyć swoją obecność w czołówce kategorii piórkowej. Z drugiej – agresywny striker z Brazylii, który wszystkie swoje dotychczasowe cztery walki dla UFC wygrał przez KO bądź TKO. Dla Silvy to ogromna szansa na wypromowanie się na dużej scenie, dla Mitchella – obowiązkowe zwycięstwo, jeśli nadal chce uchodzić za zawodnika ze ścisłego topu.
Bryce Mitchell to zawodnik, którego ruchy w oktagonie jest dość łatwo przewidzieć – jego gra opiera się niemal wyłącznie na zapasach i grapplingu, nie jest to fighter, który będzie chciał wdawać się w długie wymiany w stójce. Wręcz przeciwnie – jego stójka jest często nerwowa, nieco chaotyczna i służy tylko jednemu: skróceniu dystansu i przejściu do parteru. To tam Mitchell czuje się jak ryba w wodzie. Jest bardzo aktywny, nieustannie szuka pozycji dominującej, przejść, poddań. Nie walczy efektownie, ale skutecznie. Przekonał się o tym między innymi Edson Barboza, który został przez niego kompletnie zdominowany.
Problem pojawia się jednak wtedy, gdy Mitchell nie jest w stanie zrealizować swojego gameplanu. W walce z Ilia Topurią wyglądał dramatycznie – nie tylko nie mógł sprowadzić, ale też nie miał kompletnie żadnej odpowiedzi na presję i mocne ciosy w stójce. O ile Bryce nie należy do zawodników, którzy łatwo pękają, o tyle, jak już wspomniałem – jego styl bywa przewidywalny. Jeśli przeciwnik zdoła utrzymać walkę w stójce – jego przewaga zazwyczaj topnieje z minuty na minutę.
Jean Silva to bardzo niebezpieczny zawodnik, w szczególności w pierwszych rundach. Brazylijczyk lubi agresję, jest dynamiczny i ma w sobie coś z „killera” – widząc rannego rywala, natychmiast rzuca się do skończenia, gdyż ma w sobie instynkt finishera. Silva walczy na bardzo wysokim tempie, z dużą ilością kombinacji, a jego kopnięcia często służą nie tylko punktowaniu, ale też kontrolowaniu dystansu. Trzeba jednak zaznaczyć, że Silva nigdy nie mierzył się z grapplerem pokroju Mitchella. Nie wiemy, jak zareaguje, jeśli zostanie zepchnięty do defensywy, a walka zostanie przeniesiona na matę. Co więcej – jego defensywne zapasy są nadal sporą niewiadomą, bo w dotychczasowych starciach nie był szczególnie często testowany w tej płaszczyźnie. Jedynym materiałem poglądowym w tej kwestii jest starcie z Charlesem Jourdainem, który kilkakrotnie był w stanie sprowadzić na chwilę Silvę, jednak nie zdołał tam wiele zdziałać. Różnica pomiędzy Mitchellem a wspomnianym Kanadyjczykiem, szczególnie w płaszczyźnie grapplingowej jest jednak kolosalna.
Podsumowując, jeśli Mitchell od początku narzuci swoje tempo i złapie wiatr w żagle – Silva może nie mieć wiele do powiedzenia. Brazylijczyk jeszcze nigdy nie wygrał walki przez poddanie, co sugeruje, że z pleców raczej nie będzie stanowił zagrożenia. A Mitchell, jeśli już znajdzie się na górze, potrafi trzymać pozycję i metodycznie rozbijać rywala przez całą rundę. Oczywiście, jak w każdej walce grapplera z agresywnym strikerem, pojawia się pytanie – co, jeśli pierwszy cios Silvy dojdzie celu? Mitchell to jednak bardzo twardy zawodnik. Nawet jeśli zostanie trafiony, nie przestanie próbować obaleń i nie podda się mentalnie. Silva jest groźny, ale dość jednowymiarowy. Mitchell to dużo bardziej sprawdzony zawodnik na tym poziomie, który wie, jak wygrywać walki, a czasem w niezbyt widowiskowy sposób po prostu dowozić je do zwycięstwa. Stylowo – to dla niego bardzo korzystne zestawienie. Jeśli uniknie większego chaosu w pierwszej rundzie i przetrwa ewentualne szarże Silvy, powinien zdominować ten pojedynek zapasami i grapplingiem. Mój typ: Bryce Mitchell przez decyzję sędziów.
Kursy podstawowe na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Mitchell: 3.05
Silva: 1.38
Yair Rodriguez (19-5) vs Patricio Pitbull (36-7)
Fabian: Starcie Yaira Rodrigueza z debiutującym w UFC Patricio „Pitbullem” Freire to jeden z tych pojedynków, które mogą być albo pokazem technicznego geniuszu, albo chaotyczną wojną i zderzeniem dwóch stylów. Weteran Bellatora w końcu dostaje szansę, by sprawdzić się na największej scenie, a były tymczasowy mistrz UFC wraca po serii dwóch porażek w swojej karierze. Obaj mają coś do udowodnienia – i to może zrodzić bardzo ciekawą konfrontację.
Yair Rodriguez to zawodnik nieprzewidywalny i piekielnie kreatywny. W swojej najlepszej formie, „El Pantera” to jeden z najbardziej widowiskowych uderzaczy w całym MMA. Jego arsenał to niekończąca się lista kopnięć: boczne, obrotowe, frontalne, a do tego świetne ciosy proste i zabójcza praca w dystansie. Meksykanin czuje się świetnie, gdy może kontrolować przestrzeń, mieszać rytmy i zaskakiwać przeciwnika różnymi technikami.
Problem w tym, że Yair często traci głowę pod presją. Tak było w pojedynku unifikacyjnym z Alexandrem Volkanovskim – tam Meksykanin został całkowicie zdominowany fizycznie, zapaśniczo i mentalnie. Nie był w stanie poradzić sobie z ciągłą presją, siłową przewagą i konsekwencją ówczesnego mistrza. Podobne problemy miał wcześniej z Maxem Hollowayem, mimo że momentami wyglądał bardzo dobrze. Rodriguez to zawodnik, który potrafi błyszczeć, ale potrzebuje do tego przestrzeni – a jeśli rywal narzuci mu tempo i zdominuje go fizycznością, ten często gubi rytm i nie potrafi się odnaleźć.
Z kolei Patricio Freire, czyli słynny „Pitbull”, to jedna z największych legend organizacji Bellator. Były podwójny mistrz – wagi piórkowej i lekkiej – dominował tamtejszą scenę przez ponad dekadę. Doświadczony, piekielnie silny, niezwykle twardy, a do tego wszechstronny. Potrafi kontrolować walkę w każdej płaszczyźnie – stójka u niego jest bardzo oparta na boksie, mocnych lowkickach i potężnych bombach, którymi wielokrotnie kończył przeciwników. W parterze? Czarny pas BJJ z wieloletnią praktyką i sporym doświadczeniem w duszeniach i doskonałej oraz bardzo ciasnej kontroli z góry.
Oczywiście, pojawia się tu pytanie o formę „Pitbulla”. W ostatnich miesiącach Freire wyglądał gorzej niż jeszcze 2-3 lata temu. Najpierw nieudana próba zejścia do kategorii koguciej i szokująca porażka z Sergio Pettisem, a następnie szybki nokaut z rąk Chihiro Suzuki w Japonii. To nie były pojedynki, które dobrze wróżyłyby przed debiutem w UFC – szczególnie, że każdy jego błąd będzie tutaj sporo kosztował. Pitbull może być twardy, ale nie jest już niezniszczalny, za jakiego w opinii wielu przez lata uchodził.
Na jego korzyść może zadziałać przede wszystkim presja. Yair nie lubi być spychany do defensywy, nie przepada za walką w krótkim dystansie i wyraźnie w takich sytuacjach traci swój błysk, jak już wyżej wspomniałem. Gdy Meksykanin musi bronić się przed zapasami lub klinczem. Pitbull potrafi skracać dystans, mocno bić i narzucać fizyczną walkę – a to może być klucz do jego zwycięstwa. Jeśli Freire wejdzie odważnie, nie da się rozbujać Meksykaninowi i zamieni walkę w siłową szarpaninę, może ugrać rundy lub nawet znaleźć drogę do skończenia. Z drugiej strony, każdy moment nieuwagi może oznaczać kontrę w postaci choćby kopnięcia na głowę – Rodriguez bowiem wielokrotnie kończył pojedynki jednym, niesygnalizowanym kopnięciem.
Na papierze? Młodszy, szybszy i bardziej aktywny Rodriguez powinien być faworytem. Będzie miał przewagę zasięgu, wieku, dynamiki i różnorodności technik. Jeśli utrzyma walkę w dystansie i nie da się zamknąć na siatce, może spokojnie wypunktować rywala lub rozbić go w późniejszych rundach. Ale jeśli tylko Freire poczuje krew i zacznie trafiać – zrobi się gorąco. Ostatecznie uważam, że w pewnym momencie Brazylijczyk pogubi się pod naporem różnych kopnięć i technik uderzanych, które będzie stosował Rodriguez i padnie po którymś ciosie bądź kopnięciu, wówczas dobicie w parterze uświadomi sędziego w klatce, że pojedynek należy przerwać i ogłosić Meksykanina zwycięzcą. Nie zdziwi mnie jednak, jak to „Pitbull” od początku narzuci swoje warunki i udanie zadebiutuje w największej organizacji MMA na świecie. Mój typ: Yair Rodriguez przez TKO w 3. rundzie.
Kursy podstawowe na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Rodriguez: 1.50
Pitbull: 2.61
Nikita Krylov (30-9) vs Dominick Reyes (14-4)
Michał: Jest to chyba najbardziej wyrównany pojedynek na karcie walk. Dominick Reyes po dłuższej przerwie po serii przegranych odniósł dwa cenne zwycięstwa, zwłaszcza ostatnie z Anthonym Smithem jest czymś, co pozwala wierzyć w Amerykanina. Z drugiej strony mamy Nikitę Krylova, który początkowo był wyśmiewany, a za chwilę stoczy 20. pojedynek w UFC. Obaj mają dobry czas. Obaj odnieśli ostatnio naprawdę dobre wygrane. Reyes to kickboxer, bazujący na długich rękach i nogach, lubiący kopać i dobrze ruszać się na nogach – z pewnością w tej płaszczyźnie będzie najgroźniejszy. Krylov z kolei to bardziej przekrojowy fighter. Umie znokautować, ale także obalić i poddać to nie problem. Mimo dwukrotnie większej ilości walk to Krylov moim zdaniem jest mniej rozbity, przez co może przyjąć więcej. Także cios, zwłaszcza w ostatnich latach, Ukrainiec mocno poprawił jego siłę, będzie po stronie naszego sąsiada. Myślę, że Krylov będzie próbować sprowadzeń, w międzyczasie czekając na kontrujący cios, który będzie śmiertelny dla Reyesa. Krylov TKO, 3. runda.
Kursy podstawowe na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Krylov: 1.51
Reyes: 2.58