Dzisiejszej nocy Tyron Woodley obronił pas mistrzowski w rewanżowym pojedynku ze Stephenem Thompsonem. Po walce jednak nie wyglądał na szczególnie uszczęśliwionego.
Zapytany przez Megan Olivi, skąd u niego tak mało radosna mina, odpowiedział:
Cóż, to była wyrównana walka, bliska, po raz drugi pod rząd. Wiedziałem, że on będzie przygotowany, ja też byłem. Nie ułożyło się jednak tak, jak sobie wyobrażałem. W predykcjach widziałem siebie bardziej dominującego. Tak robią mistrzowie. Stawia się nam wielkie wymagania. Wszyscy wiedzą, że byłem gotowy, aby dać inną walkę, zupełnie inne przedstawienie, przeciwko wysokiej jakości przeciwnikowi. Ale zrobiłem swoją robotę i nadal jestem mistrzem.
Na pytanie o przyczynę tego, że nie był w stanie realizować założonej strategii, Tyron odpowiedział:
Było tam parę dziwnych momentów, sam tego nie rozumiałem. Wszystko funkcjonowało dobrze: moje ruchy, ręce, oczy. Kilka razy zrobił [Stephen Thompson] coś, co wielokrotnie ćwiczyliśmy. Były to choćby kopnięcia i odskoki, kopnięcia i odskoki. I wiesz, blokowałem większość z jego kopnięć, ale nie szedłem za ciosem. Udawały mi się obalenia. Ale cóż, na koniec dnia, to ja jestem nadal mistrzem.
Wywiad poniżej:
źródło: UFC, Youtube