Przed nami kolejna numerowana gala UFC, która tym razem odbędzie się w Las Vegas. Main eventem tego wydarzenia będzie mistrzowskie starcie Kamaru Usmana z Gilbertem Burnsem. W drugiej walce wieczoru natomiast starcie pań, ważne dla układu sił w dywizji muszej. Mamy dla Was typowanie najważniejszych pojedynków UFC 258 oraz kursy od naszego partnera, Fortuny.

Zgarnij BONUS od Fortuny dla fanów MMA: Zakład bez ryzyka w wysokości do 210 zł oraz bonus od depozytu do 2000 złotych!

Kamaru Usman vs. Gilbert Burns

Grzegorz: W trzeciej obronie mistrzowskiego pasa kategorii półśredniej organizacji UFC, Kamaru Usman podejmie byłego kolegę klubowego w osobie Gilberta Burnsa. Brazylijczyk przebojem i dość niespodziewanie wdarł się do czołówki dywizji do 77 kg, m.in. nokautując Demiana Maię, następnie deklasując na pełnym dystansie Tyrona Woodleya. Odkąd Gilbert zdecydował się na stałe przejść do wyższej kategorii i zaprzestać procesu ścinania do 70 kg, nabrał zdecydowanie większej wytrzymałości na uderzenia, nie boi się już bowiem, jak w swoich początkowych pojedynkach, wchodzić w wymiany w stójce, a nawet notuje w niej sporo sukcesów – był w stanie chociażby posłać na deski Woodleya już w pierwszej rundzie. O Brazylijczyku śmiało można rzec, iż aktualnie jest w pełni ukształtowanym, przekrojowym zawodnikiem MMA. Od początku kariery w UFC, rywale „Durinho” musieli uważać przede wszystkim na genialny parter, natomiast zapasy nigdy wcześniej nie były jego mocną stroną, o stójce już nie wspominając. Aktualnie to już historia, gdyż zawodnik urodzony w Brazylii zrobił niesłychany progres w każdej z płaszczyzn. Burns w walkach wywiera dużą presję na rywalu od pierwszych sekund. Lubi używać niskich kopnięć, często korzysta także z lewego overhanda bitego z dużym wkładem siły. Gdy przeciwnik ustawi się na siatce, „Durinho” lubi poszukać sprowadzenia, choć nie robi tego za wszelką cenę. Ciosy Brazylijczyka są naprawdę szybkie i dynamiczne, zwłaszcza te dobijające w parterze. W płaszczyźnie grapplingowej natomiast, Burns lubuje się przede wszystkim w balachach oraz duszeniach zza pleców. Pretendent do pasa mistrzowskiego dysponuje także nienaganną kondycją i nie odstaje siłowo od „większych” półśrednich, którzy niegdyś wojowali w wyższych kategoriach wagowych, bądź w 77 kg są zdecydowanie dłużej od niego.
Kamaru Usman to wyjątkowy zawodnik pod wieloma względami. Przede wszystkim jest to fighter potrafiący wygrywać walki na najwyższym poziomie, podejmując minimalne do tego potrzebne ryzyko. Styl walki Nigeryjczyka zdecydowanie nie należy do widowiskowych, natomiast nie można mu odmówić skuteczności. Mistrz, podobnie jak jego sobotni rywal, zawsze agresywnie idzie do przodu, w celu zamknięcia oponenta na siatce, by tam pracować w klinczu i niekoniecznie nawet szukać sprowadzenia. W uchwycie pod ogrodzeniem, „Nigeryjski Koszmar” robi wystarczająco (nie)wiele, aby sędzia nie przywrócił pojedynku na środek oktagonu, co jakiś czas bijąc krótkie ciosy na tułów rywala, traktując jego śródstopie stompami i głowę barkiem. Jeśli Usman znajdzie okazję i nie czuje respektu do gry parterowej swojego przeciwnika, sprowadzi go, ale niespecjalnie do tego dąży. Gdy rozpoczyna się dystans mistrzowski, a rywal jest już mocno wyczerpany dociskaniem do siatki, Usman stara się czasami walczyć w stójce. Tam często używa (z reguły pozbawionych techniki) obszernych i mocnych ciosów, które czasami sprawiają problem przeciwnikom. Ponad to, czempion kategorii półśredniej lubuje się w kopnięciach, głównie wysokich. Nigeryjczyk to prawdziwa maszyna kondycyjna, którą trudno jest zajechać, a być może – na przestrzeni 25 minut – jest to zadanie niewykonalne.
Poniekąd, plan na walkę z mistrzem obnażył nieco Colby Covington, który mimo nie najlepszej stójki, był w stanie dosięgać ciosami głowy Nigeryjczyka, niekiedy nawet nim chwiejąc, bowiem defensywa stójkowa mistrza nie należy do najlepszych i w pewnych fragmentach walki, zawodnik jest możliwy do trafienia. Podsumowując: eksplozywność Gilberta Burnsa i mocno poprawiona gra stójkowa oczywiście może sprawić, że Brazylijczyk zaszokuje świat kolejny raz, detronizując Nigeryjczyka, natomiast najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, w którym to Kamaru przez pracę zapaśniczo-klinczerską, w bezpiecznym stylu, dowiezie walkę do bezpiecznej decyzji sędziowskiej. Interesującym faktem jest również historia obu zawodników, którzy przez wiele lat trenowali w jednym klubie na Florydzie, bardzo często ze sobą sparując. Obaj zatem doskonale znają swoje słabości. Kwestią do rozstrzygnięcia w sobotę pozostanie natomiast, kto lepiej odrobi pracę domową i przygotuje coś specjalnego na swojego rywala. Mój typ: Kamaru Usman przez decyzję sędziowską.

Tymczasem kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Usman: 1.30
Burns: 3.27

Alexa Grasso vs. Maycee Barber

Michał: UFC mocno stawia na Maycee Barber. Dowodem moich słów jest usytuowanie tego pojedynku w co-main evencie gali UFC 258. Dobrze znana polskim fanom, dzięki zwycięstwu nad Karoliną Kowalkiewicz, Alexa Grasso przeplata zwycięstwa z porażkami. Po wygranej nad Polką przyszła porażka z Carlą Esparzą, a następnie zwycięstwo z Ji Yeon Kim. W tym ostatnim pojedynku młoda Meksykanka zaprezentowała się naprawdę dobrze. Świetna praca nóg, bardzo trafne wyprzedzanie ruchów rywalki. Maycee Barber, po wywalczeniu sobie kontraktu z UFC w programie DWCS, zaczęła szybko piąć się w górę w w rankingach oraz rozbudziła nadzieję fanów kobiecego MMA. Mocny cios połączony z agresywną stójką dał w jej osobie wybuchową mieszankę: dwie pierwsze walki w UFC zakończyły się wygranymi przed czasem. Następnie przyszedł czas na solidny test: organizacja zestawiła ją z mocną Gilian Anderson. I ten test Maycee zdała śpiewająco (TKO w pierwszej rundzie). Dopiero po czterech wygranych w oktagonie Barber napotkała mur i to mur niespodziewany, gdyż mało osób stawiało na Roxane Modafferi, a tymczasem zawsze uśmiechnięta weteranka światowego MMA pewnie wygrała ten pojedynek, dominując zarówno w stójce jak i parterze. I właśnie ta walka powinna być wyznacznikiem dla Grasso, jak zagrać z Maycee w oktagonie. Barber walczy niezwykle agresywnie, często się otwierając. Wykorzystała to Modafferi, która posłała ją na deski. W walce tej obnażone zostały także braki zapaśnicze u „The Future”, jednak nie sądzę, by Meksykanka w tym aspekcie mogła aż tak zdominować rywalkę. Jeśli Grasso będzie w stanie unikać silnych ciosów, narzucając swój styl, to powinna wypunktować Barber i taki właśnie jest mój typ.

Tymczasem kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Grasso: 1.99
Barber: 1.73

Kelvin Gastelum vs. Ian Heinisch

Grzegorz: Starcie Kelvina Gasteluma z Ianem Heinischem zapowiada się na naprawdę interesujący pojedynek, przede wszystkim ze względu na dość podobny styl walki obu fighterów. O ile kariera Gasteluma ostatnio dość mocno wyhamowała (przegrał 3 ostatnie walki), o tyle Heinisch zdaje się, że znalazł odpowiednią drogę do ścieżki prowadzącej na sam szczyt, łatwo rozprawiając się w niedawnej potyczce z Geraldem Meerschaertem, przerywając serię dwóch porażek decyzjami.
Niedoszły pretendent do mistrzowskiego pasa kategorii średniej z meksykańskimi korzeniami mimo backgroundu zapaśniczego, pojedynki toczy głównie w stójce. Tam często nastawia się na kontry, ale niekiedy sam inicjuje akcje, zasypując rywali gradem ciosów i kopnięć (głównie wysokich). Nieprzypadkowo podkreślam fakt highkicków u Gasteluma, gdyż właśnie tego typu techniką, był w stanie (jako jedyny do tej pory) naruszyć aktualnego mistrza dywizji średniej – Israela Adesanyę. Mimo niekorzystnych warunków fizycznych, Kelvin sprawnie odnajduje się w wymianach stójkowych, bardzo szybko i pewnie skracając dystans. Posiada również sporą siłę uderzenia, która spowodowała choćby zakończenie kariery Michaela Bispinga. Gastelum niekiedy natomiast zbyt łatwo daje się sprowadzić do parteru. Z pleców ma niewiele do zaoferowania, co jest pochodną niezbyt sprzyjających warunków fizycznych, dlatego stara się za wszelką cenę powrócić do stójki za wykorzystaniem siły. Często mu się to udaje, lecz gdy rywal słynie z dobrej gry parterowej, potrafi wykorzystać moment na poszukanie poddania – jak w ostatnim pojedynku Jack Hermansson, czy kilka lat temu Chris Weidman.
Ian Heinisch to także zawodnik, który pojedynki toczy głównie w stójce. Bywa eksplozywny, choć zdarza mu się przysypiać długimi fragmentami podczas pojedynku i nie grzeszyć wówczas aktywnością. Jeśli natomiast złapie swój rytm, dąży do ustawienia przeciwnika na siatce, wywierając presję (niekiedy bez ciosów). Gdy sfinalizuje swój zamysł, na nieruchomym celu próbuje sprowadzenia, które zawsze wykorzystuje do ofensywy, najczęściej w postaci ciosów łokciami albo młotkami. Zdarza mu się również szukać prób poddań. „Huragan” z Colorado lubi kopać na różnych płaszczyznach. Często wyprowadza lowkicki, czasami zdarza mu się zaatakować frontalnym kopnięciem na głowę albo okrężnym. W stójce jest bardzo szybki i często nieuchwytny dla rywali. Jeśli zostanie sprowadzony, aktywnie szuka powrotu do stójki, ale również trójkątnego duszenia nogami czy wybrania ręki do balachy.
Podsumowując: obaj zawodnicy jak najbardziej mają papiery, żeby wyjść z podniesioną ręką w sobotni wieczór. Bardziej doświadczony w bojach dla największej organizacji MMA na świecie i mierzący się do tej pory z lepszymi rywalami Gastelum musi postawić wszystko na jedną kartę i tym razem kosztem widowiska dla fanów, po prostu bezpiecznie wygrać walkę. Drogą dla Amerykanina z meksykańskimi korzeniami będzie przede wszystkim stójka, choć może także poszukać parteru, w którym także musi być czujny, przynajmniej w początkowej fazie walki. „Huragan” natomiast powinien uważać na kontry przeciwnika, starając się przenosić walkę do parteru i jednocześnie być także czujnym na sprowadzenia przeciwnika. Na miejscu Heinischa nastawiłbym się na poddanie, gdyż z ich obroną miewa niekiedy problemy jego najbliższy rywal. Na papierze, pojedynek jest naprawdę bardzo bliski i zdarzyć się w nim może absolutnie wszystko. Ostatecznie, sądzę jednak, że Gastelum łącząc pracę stójkową z elementami zapasów, będzie w stanie wygrać co najmniej dwie z trzech zaplanowanych rund, powracając na zwycięskie tory. Mój typ: Kelvin Gastelum przez decyzję sędziowską.

Tymczasem kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Gastelum: 1.40
Heinisch: 2.73

Julian Marquez vs. Maki Pitolo

Jacek: Kartę główną gali UFC 258 otworzy starcie dwóch mocno bijących reprezentantów Stanów Zjednoczonych, Juliana Marqueza oraz Maki Pitolo. O ile dla pierwszego z nich starcie to będzie debiutem na numerowanej gali, o tyle Pitolo miał już okazję dwukrotnie uczestniczyć w wydarzeniach tej skali i wychodziło mu dotychczas ze zmiennym szczęściem. Zawodnicy prezentują podobny styl walki i ze swojego wachlarza umiejętności najczęściej zaprzęgają do akcji walkę w stójce. Pomimo mniejszego doświadczenia zarówno w organizacji UFC jak i ogólnie w zawodowym MMA, w tym pojedynku faworytem moim oraz bukmacherów jest Julian Marquez, który pewnie do dziś mógłby cieszyć z tytułu niepokonanego w UFC, gdyby nie dyskusyjna decyzja sędziów po walce z Allesio Di Chirico. Marquez, poza mocnym uderzeniem, ma również tytanową szczękę, co pokazało kipiące od emocji i zwrotów akcji starcie z słynącym z ciężkiej ręki „Dentystą” Darrenem Stewartem, które Amerykanin zwyciężył efektownym poddaniem po gradzie wymienionych ciosów i krwawej jatce w klatce. Na niekorzyść Juliana zdecydowanie przemawia jego długa absencja w klatce, bowiem ostatnio pojedynek stoczył on ponad 2,5 roku temu.
Maki Pitolo w starciu z Marquezem prawdopodobnie powalczy o „być albo nie być” w organizacji, bowiem z 4 swoich oficjalnych występów w UFC, wygrał dotychczas jedynie jeden z nich. Największe szanse na wygranie „Coconut Bombz”, moim zdaniem, będzie miał w pierwszej rundzie tego pojedynku. Może on wówczas zaskoczyć nieco „zardzewiałego” Marqueza, którego stopa dawno nie miała okazji stanąć w oktagonie i z tego powodu z pewnością będzie on potrzebował kilku chwil na przypomnienie sobie, jak to jest stawać w zamkniętej klatce oko w oko z rywalem, który próbuje urwać ci głowę. Niewykluczone, iż Marquez spodziewając się takiego scenariusza, będzie próbował przetrwać pierwszą szarżę Pitolo i dopiero na drugim oddechu i z nieco wyczerpanym szarżami rywalem stojącym na przeciwko, będzie próbował przechylić szalę pojedynku na swoją stronę. Analizując historię walk zawodników ciężko stawiać w tej walce na rozstrzygnięcie wyniku decyzją sędziów, bowiem panowie rzadko kiedy dopuszczali w swojej przeszłości do takiego rozwiązania w ich starciach. Jeśli Pitolo nie ustrzeli w pierwszej rundzie wytrzymałego Marqueza, to w drugiej i trzeciej może mieć problem z urwaniem punktów solidnemu we wszystkich płaszczyznach i walczącemu z głową Marquezowi. Czy widmo zwolnienia z największej organizacji świata doda skrzydeł Julianowi? Z pewnością tak, jednak nie sądzę, aby wystarczyło to na ogranie w klatce Marqueza, który bardzo solidnie zapowiadał się po wejściu do organizacji UFC (po fantastycznym nokaucie wysokim kopnięciem, które zaserwował wówczas swojemu rywalowi w programie Contender Series). Zakończenia pojedynku upatruje w parterze, gdzie po pierwszych grzmotach, Marquez sprowadzi, moim zdaniem, swojego przeciwnika i będzie próbował wykorzystać jego mniej dominującą płaszczyznę na swoją korzyść. Nie sądzę jednak, że po tak długiej przerwie będzie on  chciał odkładać tę sprawę na koniec walki, kiedy to może zacząć brakować mu tlenu… W mojej opinii Marquez zaryzykuje akcję kończącą w połowie walki, dopełniając przewidywania bukmacherów i prawdopodobnie odsyłając rywala z powrotem do mniej prestiżowych organizacji. Mój typ: Julian Marquez przez poddanie w 2-giej rundzie.

Tymczasem kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Marquez: 1.50
Pitolo: 2.41

Chcesz obstawiać gale UFC, KSW, FEN czy Oktagon MMA? Zajrzyj koniecznie TUTAJ lub kliknij w banner poniżej.