Czy podczas jednego wieczoru można znokautować rywala, sprofanować narożnik przeciwnika, odebrać gratulacje od prezydenta i zaskoczyć świat kontrowersyjną wypowiedzią o swojej żonie? Można, jeśli nazywasz się Derrick Lewis!
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Derrick Lewis podczas UFC Nashville po raz kolejny udowodnił, że doświadczenie w wadze ciężkiej jest bezcenne, demolując Tallisona Teixeirę w zaledwie 35 sekund. Popularny „Black Beast” błyskawicznie znokautował młodszego oponenta, umacniając swój rekord UFC pod względem liczby nokautów. Po krótkiej wymianie ciosów, Amerykanin trafił Teixeirę potężnym lewym sierpowym, posyłając Brazylijczyka na deski i zasypując gradem ciosów, co zmusiło sędziego Jasona Herzoga do przerwania pojedynku. To, co jednak nastąpiło po walce, przeszło do historii jako „Derrick Lewis Show”!
Jeszcze przed ogłoszeniem werdyktu, Lewis postanowił uczcić zwycięstwo w swoim, delikatnie mówiąc, specyficznym stylu. Naśladował oddawanie moczu w narożniku Teixeiry, imitując zachowanie psa. Po wygranej i podczas ogłaszania werdyktu „Black Beast” rozmawiał sobie w najlepsze przez telefon z prezydentem Stanów Zjednoczonych, Donaldem Trumpem, z którym celebrował triumf. W swoim niepowtarzalnym, często przekraczającym granice kontrowersji stylu, nie szczędził uszczypliwości pod adresem pokonanego i jego rodaków:
To jest USA! Pieprzyć to, co oni gadają. A gadali bzdury przez cały tydzień. Nie mówię po portugalsku, ale wiem, że pieprzyli głupoty o mnie. Pieprzyć ich! (…) Wiedziałem, że jest zraniony. Wiedziałem, że całą karierę walczył z kelnerami. Potrzebuję więcej tych taksówkarzy z Brazylii na następną walkę.
dodał zaśmiewając się.
Zapytany przez Daniela Cormiera o dalsze plany w kontekście kolejnych wyzwań w oktagonie, odparł z rozbrajającą szczerością:
Nie było mnie przez dwa tygodnie, teraz chcę moją żonę. Będzie dużo walki w parterze.
Derrick Lewis po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najbardziej wyrazistych i nieprzewidywalnych zawodników w UFC. Jego efektowne zwycięstwo w Nashville to kolejny argument za tym, że „Black Beast” wciąż stanowi realne zagrożenie dla każdego zawodnika w królewskiej kategorii wagowej.