Roosevelt Roberts udowodnił, że zatrudnienie Broka Weavera w UFC było jednym z większych rozczarowań w historii tej organizacji, dusząc w drugiej rundzie beznadziejnego Indianina.

Runda 1:

Weaver mocno ruszył od początku na przeciwnika, spychając go na siatkę, rywal spróbował przechwycić nogę Broka, obrócił pozycję pod ogrodzeniem. Ponownie złapany klincz na siatce przez Weavera, choć Roberts odwrócił pozycję i zerwał chwyt, gdzie dobrymi celnymi ciosami smagał głowę przeciwnika, głównie lewym prostym. Dobre uderzenie Roosevelta na korpus. Kolejna próba sklinczowania indiańskiego wodza, ale pojedynek powrócił szybko na środek oktagonu, gdzie wyraźnie karty rozdawał Roosevelt. Jedynym, co miał do zaoferowania w pojedynku Weaver – było dociskanie do siatki, z którego niewiele wynikało. Niskie kopnięcie Robertsa, dobra kombinacja w jego wykonaniu, na co rywal odpowiedział oczywiście klinczem pod ogrodzeniem. Rywal obrócił pozycję i spróbował sprowadzenia, lecz wybronionej przez oponenta. Próba gilotyny Roosevelta zapięta w stójce, jednak po chwili, zawodnicy znaleźli się w parterze, gdzie Roberts zajął plecy przeciwnika.

Runda 2:

Kolano Robertsa, złapany podchwyt przez Weavera, jednak bez problemu rozerwany przez przeciwnika. Klincz pod kontrolą Robertsa, mimo podchwyconej głowy przez przeciwnika, duży spokój na twarzy oponenta. Pojedynek powrócił na środek klatki, gdzie Brok zbierał mnóstwo ciosów. Ponowne sprowadzenie Robertsa, podchwycona głowa rywala. Roosevelt w półgardzie przeciwnika, po chwili dojście do dosiadu i wpięcie. Sporo ciosów spadało na głowę Broka, próba duszenia zza pleców, jednak o dziwo Weaver oswobodził się z uchwytu. Po chwili kilka ciosów, duszenie zza pleców i klepanie.