Jamie Mullarkey wygrał niejednogłośnie z Michaelem Johnsonem. Czy natomiast jednak słusznie?

Runda 1:

Wysokie tempo pojedynku. Obaj zawodnicy szybko zajęli środek oktagonu. Wysokie kopnięcie ze strony Jamiego Mullarkeya. Szybkie ręce Michaela Johnsona zmieściły bokserską kombinację na twarzy Australijczyka. Nos Mullarkeya był już mocno zaczerwieniony w konsekwencji celnych akcji przeciwnika. Lowkick Jamiego. Dobra kontra po stronie Johnsona posłała przeciwnika na deski! Mullarkey szybko się jednak pozbierał, choć Amerykanin spróbował wykorzystać sytuację i udusić Australijczyka, lecz nieskutecznie. Walka powróciła do stójki. Zwroty akcji! Tym razem to Johnson został trafiony i omal nie został skończony! Na miękkich nogach sklinczował i przetrwał, jednak w ostatnich sekundach obaj wdali się w wymiany ciosami sierpowymi!

Runda 2:

Sporo kopnięć na różnych płaszczyznach w wykonaniu Australijczyka. Coraz częściej dochodził także do głosu umieszczając mocne ciosy na głowie Michaela Johnsona. Amerykanin starał się odpowiadać, lecz zasypywany gradem ciosów, kolan i łokci przez swojego przeciwnika nie był w stanie zbyt wiele zdziałać. Dobry lewy Michaela wytrącił lekko przeciwnika z równowagi. Nieudane sprowadzenie w wykonaniu Johnsona.

Runda 3:

W ostatniej odsłonie pojedynku, tempo walki wyraźnie wyhamowało. Wydaje się, że więcej kondycji zachował Amerykanin, który wyprowadzał nieco więcej uderzeń i bronił prób zapaśniczych swojego oponenta. Mocne ciosy proste ze wstecznego po stronie Johnsona. Próba wysokeigo kopnicia w wykonaniu Mullarkeya.

Sędziowie niejednogłośnie wskazali Jamiego Mullarkeya jako zwycięzcę, punktując 2x 29-28, 28-29 na jego korzyść.