Sean Strickland przyzwyczaił wszystkich do nieprzebierania w słowach. Bez względu na temat nie ma w zwyczaju gryźć się w język.
W styczniu tego roku stracił pas na rzecz Dricusa Du Plessisa. Po bliskiej walce sędziowie orzekli o wyższości Afrykanera.
Nie sposób nie zauważyć, że Amerykaninowi zależy na natychmiastowych rewanżu:
Wygrałem. Dana tak twierdzi, [Joe] Rogan też, wszyscy tak myślą. Walczyłem przed komuchami i mnie przekręcili. Dricus [Du Plessis] chce tego, jak i ja. Zdobądź ten tytuł jak mężczyzna, przyjacielu. Powtórzmy to gó*no, rozwiążmy to jak mężczyźni. Tyle mam do powiedzenia. Mam w du*ie ten pas. Chcę walki z Dricusem. To musi się wydarzyć. Trzeba ustalić, kto jest lepszy. Ostatecznie. Nigdy nie obchodził mnie pas i to się nie zmieniło. Po prostu wiem, że nie wygrał. Świat uznał, że ja wygrałem, stójkowo byłem lepszy. Pokonasz mnie uczciwie i sam zapnę Ci ten pas na biodrach.
stwierdził.
Strickland odniósł się do uwag ze strony pracodawcy:
Dana to przykład wolności słowa, wspiera to całym sobą. Z kolei UFC jest finansowane przez taki Bud Light i inne ogromne korporacje. Nawet, jeśli Dana stwierdzi „Hej, dajcie Seanowi mówić, co chce”, to bogacze go uciszą. Niezbyt gadam z UFC. Jedyne, co robią, to każą mi siedzieć cicho. Zasługuję na rewanż. Jeżeli go nie dostanę, to nie są jednymi z nas. Jeśli nie dostanę rewanżu, to tylko z jednego powodu: chcą, żebym się ku**a zamknął.
wyjaśnił.
Robert Whittaker ostatnio wskazał byłego mistrza jako odpowiedniego rywala zważając na miejsce, w jakim znajdują się panowie.
Zobacz również: „Dobry kierunek” – Whittaker o idealnym rywalu
Dalsze plany Stricklanda nie są znane. Nie rwie się do powrotu, a w głowie ma tylko jeden pojedynek wspomniany powyżej. Du Plessis jest w uprzywilejowanej pozycji. Nie będzie zabiegał o rewanż. Chętnie podjąłby rękawice np. z Israelem Adesanyą.
źródło: youtube / The Schmo | fot. UFC, Getty