Jedna z pionierek kobiecego MMA, Gina Carano (7-1), gościła dziś w programie Ariela Helwaniego. W trakcie rozmowy zdradziła między innymi, dlaczego nigdy nie doszło do jej walki z byłą mistrzynią UFC, Rondą Rousey (12-2). 

Gina Carano święciła triumfy w MMA w latach 2006 – 2009, zwyciężając kolejne rywalki i zdobywając pas Strikeforce. Jej nieskazitelny rekord zepsuła dopiero jedna z najgroźniejszych kobiet świata, Cris Cyborg (21-2, 1NC), która znokautowała ją pod koniec pierwszej rundy starcia na gali Strikeforce w sierpniu 2009 roku. Po tej porażce Carano wycofała się z zawodowego MMA i skupiła na karierze filmowej.

Fani jednak nie zapomnieli o niej i domagali się powrotu. Węsząc w tym dobry biznes, Dana White zaproponował Ginie milion dolarów za walkę z ówczesną dominatorką dywizji koguciej, Rondą Rousey.

Carano opowiedziała Helwaniemu o kulisach rozmów, jakie były prowadzone w związku z tym starciem i wyjaśniła, dlaczego ostatecznie do walki nie doszło.

Pamiętam, jak Ronda Rousey stała się popularna, wreszcie do mnie zadzwonili, aby umówić się na spotkanie. Weszłam do restauracji, a tam siedziało już kilku napakowanych gości, jak w Hollywood, a ja sobie myślałam: „Co wam zajęło tyle czasu? Jestem tu przecież” i zapytałam o to, a oni powiedzieli, że oferują mi milion dolarów za tę walkę.

opowiedziała Gina i kontynuowała:

Powiedziałam: ok, ale musicie mi dać trochę czasu, bo teraz nie trenuję regularnie w żadnym klubie, tylko gram w filmach. Musicie mi dać trochę czasu, abym zbudowała lub znalazła jakiś team dla siebie, co wcale nie jest proste, jak wiadomo.

Gina zadeklarowała, że potrzebuje pół roku, aby ogarnąć sytuację i dlatego na razie nie może niczego podpisać, ale wyraziła chęć do zmierzenia się z Rondą. Obiad przebiegł w miłej atmosferze, a już następnego dnia Dana White opowiadał mediom o Ginie w takim tonie, jakby została zakontraktowana, co niesamowicie zirytowała zawodniczkę, bo nie tak się przecież umawiali. Carano zdradziła, że odczuwała presję, jaką wywierał prezes UFC na media i pośrednio na nią samą, aby jak najszybciej doprowadzić do walki.

To było podłe. Napisałam mu przecież SMS-a, że nie tak się umawialiśmy i że potrzebuję czasu, bo nie mogę ot tak sobie dołączyć do jakiegoś klubu, zbudować zaufanie do trenerów i przygotować się… Ale on dalej robił to samo, wywierał presję… aż którego dnia napisał mi SMS-a, że jestem suką, która coś tam… która próbuje wydymać [UFC]. Odpisałam mu, że chyba wysłał to do niewłaściwej osoby, a on mi na to: „Nie sądzę”. I to była ostatnia rozmowa, jaką odbyliśmy przez SMS-y, bo uznałam, że to nie jest taki rodzaj środowiska, do którego chcę wejść. Tak zakończyłam jakiekolwiek kontakty z nimi.

przyznała zawodniczka i dodała, że miała później okazję spotkać się z White’m podczas innego eventu w Las Vegas. Prezes UFC przeprosił ją wówczas, ale to nie spowodowało zmiany jej decyzji.

źródło: ESPN