Joanna Jędrzejczyk znana jest ze swoich niestandardowych zachowań podczas ceremonii ważenia i konferencji prasowych przed galami UFC. Nic zatem dziwnego, że fani oczekiwali spięcia między paniami już podczas pierwszego od dwóch lat spotkania oko w oko…

… i się nie doczekali. Weili Zhang (21-3) i Joanna Jędrzejczyk (16-4) przywitały się uprzejmie, zapozowały do zdjęć, a na koniec uścisnęły sobie dłonie. Co prawa „JJ” obniżyła nieco pozycję, przybierając groźną minę, jak „za dawnych dobrych czasów”, ale o prowokowaniu, trącaniu i wchodzeniu do głowy rywalki nie było mowy – ku rozczarowaniu i zdziwieniu wielu fanów.

Zobacz także: Joanna i Weili podały sobie rękę na ważeniu przed UFC 248 – choć wyszło nieco niezręcznie… [WIDEO]

Podobnie rzecz się miała podczas dzisiejszej ceremonii ważenia, choć tu wreszcie dostrzec można było nieco napięcia między zawodniczkami. Oczywiście nie mogło się to równać w żaden sposób z pierwszym faceoff’em sprzed UFC 248, gdy na scenie dosłownie zawrzało!

Zapytana przez Artura Mazura WP Sportowych Faktów o tę zmianę w zachowaniu Joanna, odpowiedziała:

Przed walką staram się odcinać od sieci i świata zewnętrznego, ale widzę i słyszę te pytania. Wiem, że czego bym nie zrobiła, ludzie będą analizować moje zachowanie. Ale ja po prostu robię to, co w danym momencie czuję i uważam za słuszne. Osoby, które nigdy nie walczyły na mistrzowskim poziomie, nie powinny oceniać, czy coś było za ostre, czy też nie. Ja przygotowuję się do startów całą sobą, całą sobą też walczę i te emocje, które później widać podczas obowiązków medialnych są prawdziwe. Zdarza się również, że odgrywam jakąś rolę, żeby zdobywać dominację nad swoją przeciwniczką. Tym razem jestem bardzo pewna siebie i wiem, że mam przewagę, ale jednocześnie po spotkaniu twarzą w twarz z Zhang zdaję sobie sprawę, że to będzie twardy pojedynek.

Polka, która nie postawiła nogi w oktagonie UFC od czasu historycznej już pierwszej walki z Zhang, przyznała w tym samym wywiadzie, że nie obawia się rdzy ringowej, bo ma za sobą udane, kompletne przygotowania.

Ja też tak mam, że muszę wejść do oktagonu, poczuć siłę przeciwniczki, jej cios, moc w klinczu. Wtedy mogę tylko utwierdzić się w przekonaniu, że zrobiłam wszystko, żeby zwyciężyć. W stu procentach pracowałam nad każdym elementem walki, wycierałam twarzą matę i mam wszystko, żeby wygrać. To jest właśnie pewność siebie, którą się buduje na ciężkiej pracy. Walka oczywiście rządzi się swoimi prawami i zakończenie może być różne, ale wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Przez ostatnie pięć miesięcy trenowałam trzynaście razy w tygodniu. Tydzień w tydzień wylewałam na macie pot i krew. To jest coś, czego ludzie nie widzą. Właśnie dlatego czuję się zwyciężczynią bez względu na wynik walki.

podsumowała.

źródło: WP Sportowe Fakty