Szeroko pojęta poprawność polityczna staje się coraz bardziej powszechna w postępowym świecie. Nie wszyscy jednak ulegają wszechobecnej propagandzie – zwłaszcza w środowisku sportów walki.
Nie od dziś wiadomo, że Sean Strickland nie gryzie się w język. Jego wypowiedzi na przeróżne tematy często wywołują liczne kontrowersje. Nie inaczej było podczas konferencji prasowej przed galą UFC 297. Zapytany przez jednego z dziennikarzy o kwestie związane z LGBT odpowiedział w swoim stylu, że transseksualizm jeszcze 10 lat temu był uznawany za chorobę umysłową, a samego pytającego nazwał infekcją, definicją słabości oraz wrogiem tego świata. Stwierdził, iż nie ma nic przeciwko homoseksualistom, nie interesuje go “kto i z kim się pi****li”, zaapelował jednak, żeby nie uczyć o tym dzieci w szkołach i “nie prać ludziom mózgów”.
Słowa te odbiły się, rzecz jasna, szerokim echem i oburzyły sporą część aktywistów oraz dziennikarzy. Jeden z nich odniósł się do wypowiedzi “Tarzana” tuż po gali, sugerując prezesowi UFC, że daje swoim zawodnikom “zbyt długą smycz” w kwestii wypowiedzi, co może prowadzić do szerzenia homofobii i transfobii. Dana White wyraźnie poirytowany tym stwierdzeniem odparł bez ogródek:
„Nie daję nikomu żadnej smyczy. Smycz? Wolność słowa. Mam kontrolować co ludzie mówią? Mówić im w co mają wierzyć? Nie mam zamiaru mówić żadnemu człowiekowi co ma myśleć, co ma mówić i to nie jest żadna smycz. Dla żadnego z nich. (…) To absurdalne… mówić, że daję komuś smycz. Wolność słowa, Bracie. Ludzie mogą mówić co chcą i wierzyć w co chcą. Mieliśmy dwie lesbijki, które walczyły w co-main evencie. Siedziały na scenie z Seanem Stricklandem i miały wyje**ne na to co on myśli, mówi, w co wierzy i jakie jest jego zdanie. Wiesz co mam na myśli?”
Zgadzacie się z CEO największej organizacji MMA na świecie czy uważacie, że Strickland tym razem przesadził?
Zobacz także: „Zero techniki, walka amatorów” – Garry o Strickland vs Du Plessis
Źródło: YouTube / FULL SEND MMA. Fot.: UFC (zrzut ekranu), Instagram / Sean Strickland
