Po zwycięskiej walce na gali Slugfest, w krótkim wywiadzie Adrian Świercz mówi nam o swoim gameplanie, witkowskiej publiczności i rywalu.
- Witaj Adrian, powiedz na początek może jak oceniasz pierwszą galę Slugfest?
Witam wszystkich! Myślę, że każdy powinien być dumny z tej gali. Świetnie walki, świetne widowisko. Jak na lokalną galę było fajne show.
- Wraz ze swoim rywalem otwieraliście tę galę. Swoją walkę wygrałeś w pierwszej rundzie. Jaki był Twój plan na ten pojedynek?
Najpierw chciałem go wyczuć, poczułem, że bił mocno. Szybko się wypompował, więc chwyciłem jego nogę, on chwycił gilotynę, ale uciekłem z niej. W parterze zadałem trochę ciosów, prawie doszło do KO, no ale niestety nie wyszło i po małej kulance zakończyłem walkę balachą.
- Czym Cię zaskoczył Twój rywal?
Nie spodziewałem się tego, że będzie tak agresywny. Myślałem, że on również będzie chciał mnie najpierw wybadać.
- Czy doping dla Ciebie podczas walki pomagał?
Tak, ten doping dużo pomagał. Jestem mega zadowolony i dziękuję wszystkim za wsparcie. Chciałbym też zaznaczyć, że nie jestem z Witkowa, mieszkam daleko za Witkowem, ale reprezentuję tutejszy klub.
- Chciałbyś komuś podziękować?
Chciałbym podziękować mojemu rodzeństwu. Bratowej, która była i drugiej, której niestety nie było. Serdeczne podziękowania dla Łukasza Bosackiego, jest świetnym trenerem i to co dzisiaj widzowie widzieli to jego zasługa, Robertowi Kolskiemu, który przyjechał dla nas, żeby być u nas w narożniku, Dariuszowi Bergowi, który pomagał w przygotowaniach oraz wszystkim sparingpartnerom. Tym wszystkim osobom dziękuję za wsparcie.
- Dziękuję za rozmowę.