UFC od dłuższego czasu powstrzymywało się od wyraźnego określania, kto będzie następnym rywalem Jiriego Prochazki, ewidentnie czekając na wynik starcia Magomeda Ankalaeva z Anthonym Smithem. Dziś mamy już jasność. Czy jednak wygrana Dagestańczyka na UFC 277 wystarczy, aby dostać się na sam szczyt dywizji?
W pojedynku Smith – Ankalaev na UFC 277 zwycięstwo odniósł Rosjanin, rozbijając rywala w drugiej rundzie starcia. Jak się okazało po walce, Anthony odniósł poważną kontuzję już w pierwszych minutach boju – doszło do złamania lewej nogi w kostce – co mocno ograniczyło jego mobilność i zmusiło do korzystania z gry parterowej.
Po gali prezes UFC został zapytany, czy Magomed Ankalaev będzie następny w kolejce do walki o pas. Dana White przytoczył najpierw wypowiedź zawodnika udzieloną w wywiadzie w klatce:
Co muszę zrobić, żeby zawalczyć o pas?
a potem skomentował sprawę następująco:
Jesteś numerem 4, walczyłeś i wygrałeś z numerem 5. Matematyka jest zatem prosta: gość jest blisko tej walki, jest blisko.
Najwyraźniej UFC ma już jasność co do tego, z kim w pierwszej obronie pasa zmierzy się Jiri Prochazka i raczej nie będzie to Dagestańczyk. Czy zatem Glover Teixeira dostanie szansę odzyskania tytułu? Od dłuższego czasu White wspomina, że pierwszy pojedynek między Czechem i Brazylijczykiem był tak dobry, że cały świat MMA na pewno chciałby zobaczyć rewanż. Można więc sądzić, że taki właśnie jest plan organizacji.
Co w takim razie z będącym blisko title shota Janem Błachowiczem?
Zobacz także: Ankalaev odprawił Smitha przed czasem – dziewiąta z rzędu wygrana w półciężkiej [WIDEO]