(Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl)
Było sobie miejsce zwane Zakątkiem. Występowały tam krwiożercze wilki. Jedynymi, którzy mogli równać się z wilczą hordą byli Wiedźmini, najsilniejsi wojownicy z pośród wszystkich mieszkańców Zakątka. Jednym z nich był Wiedźmin Janek. Zarobek z pokonanych futrzaków był godny. Po pewny czasie wilki przestały stanowić wyzwanie. Walki Wiedźminów zaczęły przyciągać wielu gapiów, zainteresowanych polowaniami dzięki postaci Wiedźmina Mariusza, wielkiego jak sto dębów i szerokiego jak trzydzieści beczek. Wiedźmini zaczęli więc i za sprawą Wiedźmina Mariusza zarabiać znacznie większe kwoty. W pewnym momencie Wiedźmin Mamed, dzięki swojemu widowiskowemu tańcu z ostrzem, również zarabiał lepiej. Nastał rozkwit polowań na wilki.
Jednak poza granicami Zakątka znajdowała się jeszcze kraina zwana Zaoceanem. Zaocean słynęł z groźniejszych potworów. Latały tam smoki, mantykory a nawet i trolle. Do Zakątka, co prawda, docierały pobieżne wieści o wojownikach z Zaoceania, którzy pokonywali owe bestie i dostawali za to ciekawe pieniądze. Pierwszym Wiedźminem, który próbował wyjechać z Zakątka, był wiedźmin Mamed. Jednak nie dotarł nawet do granicy, gdy zauważył, że przecież może poprosić o podwyżkę i żyć równie godnie, co owi wojownicy z za granicy. Wtedy też najbardziej zagorzali fani polowań pogodzili się z myślą że wyjadą tylko młodzi adepci miecza, którzy nie zdążyli zapoznać się z bractwem Wiedźminów.
Nie bez powodu jednak wspomniałem Wiedźimina Janka na początku mej opowieści. Otóż ten chłop jak dąb postanowił sobie za cel zostanie najpotężniejszym Wiedźminem na świecie. By tego dokonać musiał wyjechać za oceanie, a to wiązało się z pokonaniem określonej ilości wilków, dzięki czemu Wojownicy z Zaoceania mogli dostrzec jego kunszt. Więc Janek bił i rąbał wszystkie Wilki, jakie wpadły mu pod miecz. Nie widział dla siebie żadnej przeszkody. Już był w ogród i witał się z gąską, gdy wtem, pokonał go wielki, czarny wilk!
Wilk odebrał Wiedźminowi sławę. Prysła jego dobra sława. Z mistrza, Wiedźmin Janek znów stał się tylko niegodnym uwagi czempionów rąbałem. Wielu by się załamało i nie wzięło miecza do ręki po raz wtóry. Ale nie on. Wiedźmin Janek postanowił znowu zapracować na pozycję mistrza. Bił więc każdego napotkanego wilka, dzień po dniu spędzał na rywalizacji. W końcu nie znalazł się żaden, mogący go pokonać. I wtedy wrócił czarny wilk. Znowu chciał upokorzyć Wiedźmina Janka.
Walka była długa i męcząca. Żadne nie chciało ustąpić pola, a czarny wilk w pewnym momencie zaczął zwyciężać. Ale w końcu jedno cięcie, które dosięgło wilka gdy ten wbił swoje brudne kły w udo Wiedźmina, powaliło bestię. Wiedźmin Janek, zadowolony ze swego sukcesu, czekał.
W końcu, po tylu latach, przybył do niego herold z Zaoceanu. Przyniósł mu on zaproszenie do ich kraju, na co Wiedźmin przystał, gdyż był spakowany i gotowy. Wędrował długie miesiące, lecząc ranną nogę. Wiedział, że pierwszy poważny test dla jego i Wiedźmińskiej szkoły walki w końcu się nadarzy.
Po wielu miesiącach dostrzegł pierwszego smoka. Przedstawił mu się jako Ilir. Był mały, niebiesko-żółty ale potężnie zbudowany. Wiedźmin Janek był niewiele większy, ale wiedział, że nim dotrze do największego ze smoków, czarnego Bonesa, musi przejść swój chrzest bojowy.
Krążyli wokół siebie, wymieniając uprzejmości. W pewnym momencie Janek ruszył, atakując potężnym ciosem okrężnym na głowę. Cios przeszedł by do historii polowań, gdyby trafił, bo smok zręcznie się uchylił. Miał tedy czas na kontrę i wykorzystał ją, atakując szponami Wiedźmina z Zakątka. Ten jednak szybko doszedł do siebie, a cios przywrócił mu trzeźwość myślenia. Za długo nie walczył przez chorą nogę. Dotarło do niego gdzie jest i że nie chce zginąć. Postawił więc wszystko na jedno uderzenie, które trafiło centralnie w wątrobę. Smok upadał na ziemię a tak Janek dobił go mocnymi dźgnięciami.
Triumf, jaki odniósł Wiedźmin Janek, obszedł świat. Ci, którzy skazywali go na porażkę z tym konkretnym smokiem, chylili czoła. Wiedźmin Michał z Zakątka z kolei myślał o tym, czy samemu nie spróbować walczyć w Zaoceanie. Jednak ciepłe pieniążki z polowania na wilki były naprawdę przytulne. Musiał się jeszcze wiele namyśleć biedny Wiedźmin Michał.
W tym czasie bitewny kurz odpadł. Wiedźmin Janek trzymał w garści głowę Ilira. Otrzepał się, wsiadł na konia i ruszył dalej. Na kolejną bitwę, w której mógł umrzeć i albo wygrać i zdobyć pieniądze i chwałę, jakiej w Zakątku jeszcze nie było. Nie wiedział jednak jednego. Tak bardzo chciał przejść do historii pokonując najczarniejszego ze smoków, że zapomniał o bardzo ważnej rzeczy.
Już przeszedł do historii.