Podczas gal UFC aktualnie możemy oglądać pojedynki w dwunastu kategoriach wagowych, przy czym tylko w czterech z nich biją się kobiety. Jest to i tak więcej, niż było zakładane dziesięć lat temu, ale wielu zawodniczkom wciąż marzy się ich rozbudowanie o  kolejne dywizje.

W UFC najniższa kategoria, w której zmierzyć mogą się panowie, to waga musza (125 funtów), z kolei dla pań – waga słomkowa (115 funtów). Co ciekawe poza UFC istnieje również kategoria słomkowa w męskim MMA, ale takie występy pojawiają się sporadycznie, jedynie w Azji i wcale nie zanosi się na to, by miały one szansę zaistnieć również w amerykańskiej organizacji.

Na świecie najniższą kobiecą kategorią wagową, jest natomiast kategoria atomowa (105 funtów), którą reprezentuje grupa utalentowanych zawodniczek, związanych z takimi organizacjami, jak japońska Rizin z Reną Kubotą (7-2), Ayaką Hamasaki (16-2) oraz Kanną Asakurą (13-2) na czele.

Zdecydowany głos w sprawie utworzenia dywizji atomowej w UFC zabrała Carla „Cookie Monster” Esparza (13-6) – pierwsza mistrzyni kategorii słomkowej, która swój tytuł zdobyła w 2014 roku, pokonując Rose „Thug” Namajunas (8-3) w finale The Ultimate Fighter:

Kobiece MMA przeszło naprawdę długą drogę prze te ostatnie lata. Od listopada 2012 roku utworzono cztery kobiece dywizje, ale to za mało. Koniecznie trzeba zorganizować dywizję atomową. Wliczając w to mnie, jest wiele genialnych zestawień do stworzenia w tej kategorii wagowej.

Pojawienie się w UFC tej dywizji nie jest wcale rzeczą abstrakcyjną, a wręcz przeciwnie. Esparza zawsze była jedną z mniejszych zawodniczek walczących w kategorii słomkowej, co patrząc wstecz, wcale nie przeszkadzało jej w osiąganiu znakomitych wyników. Mimo to, niższa kategoria dałaby jej jeszcze większe możliwości rozwoju.

Oświadczenie „Cookie Monster” może być szybko poparte przez inne zawodniczki tej kategorii wagowej. Tecia „The Tiny Tornado” Torres (10-3) oraz Michelle „The Karate Hottie” Waterson (16-6) również znajdują się w podobnej sytuacji. Obie nie ścinają nigdy wiele wagi do swoich pojedynków i z pewnością byłby chętne do pojawienia się w innej dywizji, bardziej odpowiadającej ich warunkom fizycznym.

Przypomnijmy, że Waterson była swego czasu również mistrzynią właśnie dywizji atomowej w organizacji Invicta.

Pokazuje to więc, że w razie utworzenia niższej kategorii wagowej w amerykańskiej organizacji, nie byłaby to wcale pusta ani słaba dywizja bez znaczących nazwisk. Wręcz przeciwnie, nazwiska szybko by się znalazły i to nie byle jakie, a utytułowane, znane i przede wszystkim szalenie głodne walki.

autor: Gabriela Kusz

źródło: bjpenn.com