Colby Covington obrał sobie kolejną ofiarę, tym razem w postaci byłego mistrza kategorii półciężkiej – Jona Jonesa.
W zeszłym roku, gdy Jon Jones zwakował tytuł mistrzowski i zapowiedział przejście do kategorii ciężkiej, wszyscy oczyma wyobraźni widzieli starcie „Bonesa” z Francisem Ngannou lub ówczesnym mistrzem, Stipem Miocicem. Gdy natomiast w marcu tego roku, Kameruńczyk udanie zrewanżował się Miocicowi po czym rozsiadł się na tronie królewskiej dywizji wagowej, Jones nagle zażyczył sobie bajońskich sum za potencjalną potyczkę z „Predatorem”. Kwoty, którymi operował Jones nie spodobały się Danie White’owi, wobec czego nie bierze Jonesa nawet pod uwagę zestawiając kolejne pojedynki w obu dywizjach. Suchej nitki na byłym koledze nie pozostawił także Colby Covington, choć to akurat nie powinno nikogo dziwić…
Nie, Jones nie zawalczy w wadze ciężkiej. Jest skończony, nie ma odpowiedniego chemika, nie ma już dobrego soku. On wie, że już po nim. Próbuje ostatni raz wynegocjować najwięcej kasy ile się da, mając nadzieję, że to będzie wystarczająca suma pieniędzy by nie musieć już nic robić, ale nie sądzę, że kiedykolwiek jeszcze zawalczy. Jakoś tego nie widzę.
Gdyby chciał walkę, już dawno by zawalczył. Wróciłby do wagi półciężkiej i stoczył pojedynek z Janem czy coś. On jest za mały na kategorię ciężką. Chce tylko zdobyć dużą gotówkę z Francisem, ale wie, że zostanie znokautowany, więc stara się zdobyć jak najwięcej pieniędzy, aby znieść nieuniknione skopanie dupy.
Ostatnimi czasy, Jones podjął ruchy w kwestii zatrudnienia nowego doradcy, który ma na celu reprezentowanie jego interesów w rozmowach z UFC.
Zobacz także: Jones ma nowego doradcę. White komentuje: Lubię go, to mądry gość
źr: bjpenn.com