Rafael dos Anjos na gali UFC 267 zmierzy się z Islamem Makhachevem. Brazylijczyk nie ukrywa, że zbliżające się starcie będzie dla niego bardzo ważnym występem.
Dos Anjos ostatni raz w oktagonie zameldował się w listopadzie ubiegłego roku, gdy niejednogłośną decyzją wygrał z Paulem Felderem. Zwycięstwo to pozwoliło mu powrócić na zwycięskie tory po dwóch porażkach z rzędu z Michaelem Chiesą oraz Leonem Edwardsem. Zawodnik otwarcie przyznaje, że przygotowuje się do najbliższego pojedynku z Makhachevem, by pokazać, że wiele jeszcze znaczy w dywizji lekkiej. Dodaje, że w jego przypadku walka ta to „bilet w jedną stronę”:
To moja ostatnia próba. Muszę być realistą. Nie ogłaszam emerytury, mam się dobrze, dużo trenuję i nie mam niedoleczonych kontuzji. Wciąż mam przed sobą długą karierę, ale wiem też, że to ostateczny krok w stronę pasa, który muszę wykorzystać. Makhachev jest nie mniej zmotywowany.
Wypowiedział się również na temat obecnego mistrza kategorii – Charlesa Oliveiry, którego uważa za świetnego zawodnika, który zasłużył na to, by znaleźć się na szczycie. Zaznaczył jednak, że sam posiada wszelkie umiejętności, by przy najbliższej okazji odebrać mu tytuł:
Patrząc na ranking, ktoś, kto mógłby mu zaszkodzić, to właśnie ja, ponieważ mam odpowiednie umiejętności w stójce oraz parterze. Nie mogę się doczekać, aż sam przekonam się, który Brazylijczyk jest najlepszym lekkim.
Makhachev, z którym zmierzy się Dos Anjos, swoją ostatnią walkę w lipcu tego roku wygrał przez poddanie w czwartej rundzie, gdy pokonał Thiago Moisesa.
źródło: agfight.com