Polecamy artykuł Przemka Kosińskiego z zaprzyjaźnionego portalu NaszeMMA.pl, który pozwoli Wam przypomnieć sobie, jak to jest być prawdziwym fanem, a nie tylko fanem sukcesu.
Oto fragment tego fanowskiego tekstu (link do całości poniżej):
Brazylijkę można lubić lub nie ale należy oddać jej należyty szacunek i kopanie jej wciąż po bojach stoczonych z Asią nie przystoi żadnemu fanowi MMA. Ja jestem fanem tej dziewczyny i po jej piątkowej porażce wciąż dochodzę do siebie, a czytając niektóre „śmieci” w internecie typu „koksiara przegrała”, „W końcu ktoś Klaudiuszowi zamknął gębę” czy „Nie ma koksów, nie ma zwycięstwa” nasuwają mi jedną myśl, że tak wielki mieniący się w światłach jupiterów Pan Polski Fan MMA nie ma bladego pojęcia o czym pisze, a gniew swój wyrzuca na zawodniczkę, która prawdopodobnie wraz z Jessicą Andrade dała najlepszą walkę w historii kobiecego MMA i nie mówię tu tylko o kategorii słomkowej.
Nie ukrywam mojej sympatii do Claudii, jednak każda jej walka, każdy wywiad pokazuje mi jak bardzo można związać się z zawodnikiem czy zawodniczką, stać się częścią grona ludzi, którzy dopingują i zarywają noce dla występów swojego ulubieńca. To co się ze mną działo po walce Gadelhi ciężko jest wytłumaczyć. Najzwyczajniej w świecie było mi przykro, nawet świetny event ACB 70 na którym miałem okazję być ze wspaniałymi ludźmi (tutaj chciałbym wspomnieć o Kubie z IntheCagePl) nie zasłonił mi w żaden sposób porażki, bo w sercu wciąż był smutek. Kiedyś dziwiłem się koledze jak może wstawać rano i zarywać nocki, wyszukiwać artykuły, ciekawostki na temat Andrzeja Gołoty polskiego boksera, który w latach swojej świetności walczył o mistrzostwo świata wagi ciężkiej parę razy. Gdy przegrywał swojej walki to bez kija nie podchodź, dziwiłem się, w sobotę rano przestałem… Nie jest to dla mnie łatwe, niektóre artykuły i komentarze też mi tego nie ułatwiają.
Czytaj więcej tutaj: Fanem być: Claudia Gadelha czyli klasa, duma i charakter.