James Vick był gościem w ostatnim podcaście MMA Junkie Radio. Amerykanin opowiedział m.in. o przyczynach swoich porażek.
James Vick jest obecnie po czterech przegranych z rzędu. Swój ostatni pojedynek stoczył w październiku ubiegłego roku, kiedy to został znokautowany przez Niko Price’a upkickiem. Amerykanin stwierdził, że jego porażki były spowodowane lukami w technice.
Zawsze robiłem to, co do mnie należało. Jednak moje porażki były spowodowane lukami w aspekcie technicznym. Mój ostatni pojedynek był do kitu. Trenowałem do niego z moim przyjacielem Dorianem i naprawdę myślałem, że nauczył mnie trzymać ręce w górze i pomógł zmniejszyć moje luki techniczne bardziej, niż ktokolwiek inny. Nie mogłem pokazać, czego się nauczyłem, bo wyłapałem tego cholernego upkicka. Wszystkie błędy, które popełniam mają podłoże techniczne. Walczę z opuszczonymi rękami i odsłoniętą brodą – to był problem od początku mojej kariery. Nigdy nie musiałem za to słono zapłacić, dopóki nie dostałem gościa z pierwszej dziesiątki.
„The Texecutioner” oświadczył, iż błędy jakie popełnia są skutkiem tego, że źle trenował od początku swojej przygody ze sportami walki.
Trudno mi o tym mówić i przy tym nikogo nie obwiniać. Pracowałem z kilkoma świetnymi trenerami, ale czasem świetny trener może nie rozwiązać konkretnego problemu. Wiem, że wielu szkoleniowców, z którymi współpracowałem nauczyłoby mnie walczyć dobrze pod względem technicznym, gdybym trafił do nich jako dzieciak, a nie jako ktoś, kto przez cztery bądź pięć lat trenował źle. Wina leży również po mojej stronie, bo zostałem z trenerem, który mnie nie korygował.
Z moim pierwszym trenerem od boksu byłem związany przez 20 walk i wygrywałem, pod jego okiem większość z nich. Byłem dwukrotnym mistrzem Golden Gloves, więc nawet nie pomyślałbym, że coś jest nie tak. Potem mieliśmy mały zatarg ze sobą, ale byłem związany z tym gościem przez prawie 12 lat. Był dla mnie jak drugi ojciec, jednakże nigdy nie skorygował moich błędów, więc zacząłem z lukami w technice.
33 – latek zaznaczył również, że przegrał tylko raz z rywalem, który znajdował się poza pierwszą dziesiątką w rankingu amerykańskiej organizacji.
Wiele osób twierdzi, że moje miejsce nie jest w UFC – to głupota. Mogą powiedzieć, iż nie należę do pierwszej dziesiątki – to zrozumiałe. Poza nadzianiem się na upkicka, nigdy nie przegrałem z rywalem, który nie był w pierwszej dziesiątce.
Przeczytaj też: Deiveson Figueiredo chce zostać podwójnym mistrzem UFC
Źródła: MMA Junkie, LowKick