(Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl)

Jest sobota nad ranem. Walka wieczoru gali UFC 172, w której absolutny lider rankingów P4P Jon Jones mierzy się z pretendentem Gloverem Texeirą. Wielkiej rywalizacji w tej walce się nie doszukiwałem, myślałem raczej o „krótkiej piłce”. Bardzo się pomyliłem.

Na początku zaznaczam, iż Jones bezsprzecznie wygrał każdą rundę 10-9 oraz cała walkę 50-45. Innego punktowania nie dopuszczam do myśli. Jednak dla mnie to była trochę dziwna walka, dzięki której rodzi się kilka pytań.

  • Czy Jones zawalczył słabo?

Słabo to za dużo powiedziane. Zdemolował Glovera w każdej rundzie, jednak dziwnie walczył. Pozwalał rywalowi na bardzo dużo, dał się trafiać w klinczu, gdzie to on jest panem i władcą, zdecydowanie brakowało mu przebojowości oraz tego błysku, który tak bardzo oczarował świat MMA.

  • Czy Glover zawalczył tak dobrze?

Zdecydowanie nie! Według mnie Brazylijczyk to zawodnik mający większy hype niż umiejętności. Kingsbury to żaden przeciwnik na poziomie, Maldonado to średniak, wypalony „Rampage” to także nie było wielkie wyzwanie. Wartościowa wygrana nad Baderem, który posłał go na deski, to dopiero coś co zaczyna mnie w jakimś stopniu przekonywać. Oczywiście nie twierdzę, że te zwycięstwa na tamten czas są niczym, jednak nie robi to takiego wielkiego wrażenia. Sądzę, że jeśli Glover zawalczyłby z którymś z zawodników TOP 5, poległby z kretesem.

  • Czy Greg Jackson zabija styl Jonesa?

I tak i nie. Jones to dalej młody zawodnik który cały czas się rozwija, pokazując to choćby w tej walce, świetnie boksując (138 znaczących ciosów) i przyjmując płaszczyznę Brazylijczyka. Z drugiej strony tak, gdyż mimo to że momentów, gdzie Jones  wystrzeli czymś czego się nie spodziewa, jest coraz mniej. Nie są to oczywiście nudnie wyleżane decyzje (jak Georges St. Pierre, Jon Fitch), bo do tego chyba nigdy nie dojdzie, to nie trudno zauważyć, że Jones walczy inaczej, bardziej zachowawczo, bez podpalania się. Jednak stawka o jaką walczy (pas, liderowanie w rankingu P4P), sprawia, że całkowicie go to tłumaczy. Bo jak inaczej uznać wygraną 50-45, 138 ciosów znaczących i podkręcenie wyniku obron przed obaleniami do 96,6 procent?

  • Czy ktoś ma szansę z „Bonesem”?

Według mnie tak. Glover sporo trafiał Jonesa, miał kilka momentów, znalazł błędy. Jeśli Jones będzie walczył w swoim następnym pojedynku z Alexandrem Gustafssonem tak jak w sobotni poranek, to śmiem twierdzić, że doczekamy się pierwszego europejskiego mistrza. Już w pierwszej walce „Mauler” był bardzo blisko. Wierzę, że Szwed odrobił lekcje, poprawił kondycję (bez tego Jonesa, który ma kapitalne cardio) i stoczy jeszcze lepszy bój niż w pierwszej walce. Ciekawi mnie natomiast inna kwestia. Czy gdyby zamiast Glovera Texeiry naprzeciw czempiona stanął Anthony „Rumble” Johnson, chyba największy wygrany UFC 172, miałby realne szanse na wygraną? Trzy rundy totalnej dominacji nad wyśmienitym zapaśnikiem Philem Davisem robi wrażenie. Myślę, że siłowo także zdominowałby Jonesa. Pytanie tylko jak długo. Dwie rundy? Sadzę, iż Anthony pokazałby się dużo lepiej niż Teixeira.

  • Czy Jonesowi potrzebna jest waga ciężka?

Nie, nie w najbliższych latach. Sporo wyzwań jeszcze przed zawodnikiem trenującym u Grega Jacksona. Starcia z „Maulerem” oraz zwycięzcą walki Henderson vs. Cormier to minimum rok. Po kontuzji w tym czasie wróci Rashad Evans, wspomniany już „Rumble” Johnson także za 2-3 walki dostanie walkę o pas. To daje nam około dwa lata. Wszyscy wiemy, że w przeciągu takiego okresu pojawią się kolejni pretendenci. Twierdzę, że Phil Davis odbuduje się i dostanie w końcu title shota. W półcięzkiej Jones ma jeszcze sporo roboty.

Jones jest fenomenem, jednak coraz więcej znaków zapytania pojawia się przy jego nazwisku. Jak będzie czas pokaże. W tej chwili nie ma większej gwiazdy dla Zuffy. Tutaj nie ma sobie równych w swojej dywizji jak i całym parku zawodniczym UFC.

 

Michał Malinowsky