Jon Jones nie będzie już reprezentowany przez grupę First Round Management. Po latach owocnej współpracy, obie strony postanowiły się rozejść, jednak – co warto zaznaczyć – doszło do tego polubownie. 

Często zdarza się tak, że gdy dwie strony się rozchodzą – niezależnie, czy jest to relacja zawodnika z trenerem czy menadżerem, to wywiązują się z tego konflikty. Gdy tylko pomyślimy o impulsywnym charakterze Jona Jonesa (26-1) mogłoby się zdawać, że i tym razem tak będzie. Było jednak całkowicie inaczej – grupa First Round Management opublikowała w swoich mediach społecznościowych oświadczenie, w którym zaznaczają, że pomimo, iż ich kończą współpracę, wciąż życzą mu wszystkiego dobrego.

„Po 11 latach przygody, jako zespół zarządzający Jona Jonesa, First Round Management i „Bones” polubownie postanowili się rozstać. Jesteśmy z dumni z niego i pracy, jaką razem wykonaliśmy. Życzymy mu wszystkiego najlepszego w przyszłości.”

Może się to wydawać dziwne, że rozstają się w momencie, gdy „Bones” mocno stara się uzyskać dobrą wypłatę za potencjalne pojedynki w dywizji ciężkiej. Szczególnie dużo mówiło się w jego przypadku o zmierzeniu się z Francisem Ngannou (16-3), jednak póki co spełzło to na niczym. Właśnie na tę kwestię zwrócił uwagę ze swojego prywatnego konta Malki Kawa, podkreślając, iż w tej sprawie Jones chciał mieć pełną kontrolę, więc sam reprezentował swoje interesy.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Malki Kawa (@malkikawa)

„Czasami najlepiej jest po prostu odejść. Jestem dumny, że mogliśmy reprezentować najlepszego zawodnika bez podziału na kategorie, przez ostatnich 11 lat. Nie, to nie ma żadnego związku z negocjacjami dotyczącymi walki z Ngannou. Jon prowadził je samodzielnie, bo od kilku walk chce, by wszystko wybrzmiało tak, jak sobie tego życzy, więc przepraszam kibiców, ale nie możecie mnie obwiniać. Zgodnie stwierdziliśmy, że lepiej będzie zacząć od nowa. Wraz z Abrahamem zajmujemy się wieloma kluczowymi sprawami w First Round Management, także trzeba wiedzieć, jaki krok w danym momencie podjąć.”

Jones po raz ostatni zameldował się w oktagonie, w lutym minionego roku. Podczas gali z numerem 247 skrzyżował rękawice z Dominickiem Reyesem (12-2) i po 25-minutowej batalii opuścił klatkę jako triumfator. Następnie – po kilku miesiącach – podjął decyzję o przejściu do królewskiej kategorii, więc jego pas wagi do 93 kilogramów musiał zostać zwakowany. Od września spoczywa on na biodrach naszego rodaka, Jana Błachowicza (28-8).

Źródło: Twitter/First Round Management, Instagram/Malki Kawa