Luke Rockhold po dwóch latach przerwy powróci do oktagonu. Były mistrz dywizji średniej przyznaje, że teraz czuje się o wiele zdrowszy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie i znów czuje głód walki.
Dla zawodnika bardzo ważne było to, by mógł sam decydować o tym, co robi, a czego nie. Podczas tak długiej przerwy Rockhold miał dużo czasu, by zastanowić się nad tym, gdzie spędzi ostatnie lata swojej kariery – czy będzie to UFC, a może Bellator, czy PFL? Zawodnik nigdzie nie zamyka sobie drzwi i przyznaje:
UFC przestało być najlepszą opcją do wyboru. Jest tam kilku świetnych ludzi, ale interesy z UFC zawsze wiążą się z konfliktami z organizacją. To nie jest miejsce, gdzie zawsze się gra fair.
Rockhold przywołał niedawną sytuację, w której znalazł się Francis Ngannou. Obecny mistrz dywizji ciężkiej odmówił szybkiego powrotu do oktagonu, więc organizacja, ku zaskoczeniu wielu, niemal natychmiast zorganizowała walkę o tymczasowy pas tej kategorii.
Amerykanin dodał, że choć UFC często nie docenia swoich zawodników, on ma zamiar bronić własnej wartości:
Nie będę tego tolerował. Będę mówił dokładnie to, co leży mi na sercu i nie będę przebierał w słowach. Będę szanował siebie publicznie, czego wiele osób nie robi i do czego doprowadził Dana White, uciszając zawodników i krytykując mistrzów.
Rockhold powróci do oktagonu w listopadzie na UFC 268, kiedy zmierzy się z Seanem Stricklandem.
źródło: mmajunkie.usatoday.com