Już w najbliższą sobotę miejsce będzie miała kolejna gala amerykańskiego giganta, podczas której do oktagonu powróci Marcin Tybura. Jego rywalem będzie uplasowany o trzy pozycje wyżej w rankingu królewskiej kategorii – Walt Harris. O tym, jak Polak zapatruje się na nadchodzącą wielkimi krokami konfrontację, miał niedawno okazję porozmawiać goszcząc w audycji Just Scrap Radio.
Nie ma co ukrywać, iż jest to dla „Tybura” spora szansa na przebicie się w klasyfikacji. Walt Harris (13-9) choć ma na koncie już ponad dwadzieścia zawodowych startów, ostatnimi czasy nie radzi sobie najlepiej. Amerykanin w kiepskim stylu przegrał swoje dwa minione pojedynki, w obu tych przypadkach zostając skończonym w drugiej rundzie. Podobnie wizualizuje sobie tę walkę właśnie Marcin Tybura (21-6), który zapowiada, iż postara się znokautować oponenta.
Idzie mocno w pierwszej rundzie, a potem gaśnie – to jest kluczowa sprawa. To oczywiste, że najniebezpieczniejszy jest właśnie w inauguracyjnej odsłonie. Ale nie mam w planach po prostu się z nim mocować, aby go wymęczyć. Osiągnę to, wymieniając z nim ciosy. Mocno się rozwinąłem w płaszczyźnie stójkowej i chcę sprawdzić, na jakim poziomie teraz jestem. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby właśnie tam go skończyć. Natomiast to MMA, więc jeśli nie pójdzie mi dobrze, po prostu pójdę w zapasy. To mój plan na każdą walkę.
Jestem w stanie znokautować każdego. Widzę to po swoich sparingach i po tym, jak się czuję. Dotychczas czysto udało mi się to zrobić tylko raz. Nie obiecuję, że uda mi się posłać go na deski, ale na pewno się postaram.
Zobacz także: UFC Vegas 28 z udziałem Tybury oraz Lipski – karta walk. Gdzie i jak oglądać?
Tybura ma za sobą fenomenalny 2020 rok. Polak wchodził wówczas do klatki amerykańskiego giganta czterokrotnie, zwyciężając każdą z tych batalii. Czy uda się mu utrzymać zwycięską passę? Odpowiedź na to pytanie poznany już wkrótce.
Źródło: BJPENN.com