Norman Parke ostatnimi czasy miesza starty w różnych formułach, a po raz kolejny będziemy mogli zobaczyć go w klatce już we wrześniu. Wystąpi wówczas na gali EFM, do której dojdzie w stolicy Bułgarii – Sofii, a jego rywalem będzie legitymujący się rekordem 11-6-2, Vladislav Kanchev. Czy oznacza to już ostateczny rozbrat z KSW? Ze słów jednego właścicieli organizacji – Marina Lewandowskiego – wynika, iż tak. 

Droga, którą Norman Parke (28-7-1) przeszedł w KSW jest bardzo długa i wyboista. Występował tam od 2017 roku i w międzyczasie dzierżył nawet tymczasowy pas. Toczył boje z dużymi nazwiskami na naszym rodzimym podwórku, z czego większość kończyła się sukcesem. Nie oznacza to jednak, iż wszystko dobrze układało się w relacjach biznesowych wraz z właścicielami, z którymi – niejednokrotnie – wdawał się w dość burzliwe wymiany.

Zobacz także: Norman Parke atakuje Martina Lewandowskiego: „To dz*wka”

Teraz wszystkie znaki na niebie wskazują już na to, iż ich drogi finalnie się rozeszły, o czym Martin Lewandowski opowiedział w wywiadzie udzielonym naszemu portalowi.

Z Michałem się chyba rozstaliśmy chyba na stałe. Z Normanem mam wrażenie, że też na stałe, więc jakby nie odczuwać, że to są nasi zawodnicy, choć szkoda – nie ukrywam. Świat się zmienia, leci do przodu, zawodnicy wybierają różne ścieżki. Nie mam złych uczuć. Naprawdę życzę im jak najlepiej, nie są już z nami związani, więc to trochę nie nasz problem. 

Dopytany o sytuację kontraktową, jeden z właścicieli KSW potwierdził, iż ten dobiegł już końca i najprawdopodobniej nie zobaczymy „Stormina” ponownie w okrągłej klatce. 

Tak, myślę, że z Normanem już na stałe… Jakoś nie widzę po tych wszystkich sytuacjach wspólnego pola do współpracy. Szczególnie, że tyle razy, ile KSW mu pomogło i wyciągnęło do niego dłoń, na wielu różnych przestrzeniach życiowych… Straciłem już serce do rozmów z tym facetem. Nie gadam z nim już od dłuższego czasu. Robią to prawnicy, albo Woju.