Gdy emocje po UFC 282 jeszcze nie opadły, bohater walki wieczoru – Jan Błachowicz zebrał się na krótkie podsumowanie. To nie dotyczyło samego wydarzenia, natomiast tego, co działo się zaraz po nim.

W nocy z soboty na niedzielę byliśmy świadkami UFC 282, gdzie w ramach main eventu doszło do konfrontacji na szczycie kategorii półciężkiej. Nasz rodak, Jan Błachowicz, zmierzył się z Magomedem Ankalaevem o mistrzowskie złoto, jednakże po pięciu rundach nie udało się wyłonić nowego czempiona. Sędziowie orzekli niejednogłośny remis, a w przestrzeni internetowej dosłownie zawrzało. Taki werdykt – jak i sam pojedynek – nie przypadł do gustu również prezesowi organizacji, który podczas konferencji prasowej nawet nie zamierzał gryźć się w język.

Zobacz także: Dana White zgrillował main event UFC 282 i ogłosił, kto zawalczy o pas: „Teixeira vs. Hill w Brazylii”

Jest jeszcze jeden ważny element całej tej układanki. Kilka godzin po gali, w mediach społecznościowych Dagestańczyka pojawił się post, dotyczący minionej konfrontacji. Oczywiście podtrzymywał on narrację, jakoby wygrał starcie, a dodatkowo przyznał się, iż wyszedł do niego z kontuzją.

„Zostawiłem tam całe serce, nie ma żadnej wymówki, ale miałem uszkodzone kolano. To nie był mój najlepszy występ, natomiast wiem, że wygrałem. Dziękuję Danie oraz całej organizacji za daną mi szansę.”

Właśnie do tych dwóch kwestii ze stoickim spokojem odniósł się teraz Błachowicz.

„Pozwolę sobie coś powtórzyć. Po pierwsze – szczerze nie uważam, że ta walka była okropna. Po drugie – nie czuję się zwycięzcą, ale i przegranym. Remis był sprawiedliwy. Efekt końcowy? Jeden koleś płacze i mówi domniemanych kontuzjach, a inny pokazuje, że nadal można być w tej grze honorowym. Cieszę się, że fani to widzą i doceniają.”

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Kolejna walka o pas w wadze półciężkiej rozegra się 21 stycznia w Rio de Janeiro. O mistrzowskie trofeum zawalczą ze sobą były czempion, Glover Teixeira wraz z Jamahalem Hillem. Niebawem więc przekonamy się, kto zasiądzie na tronie.

Źródło: Twitter/Jan Błachowicz