Zawodniczka przerwała ciszę i zdradziła pobudki, które kierują nią, aby wyjść do klatki i stoczyć pojedynek z Paige VanZant (7-4). Przede wszystkich chce wykorzystać swoją popularność w MMA, aby być głosem tych, którzy mogą doświadczać tego samego, przez co ona przechodziła.
Rachael Ostovich (4-4) padł ofiarą rzekomej napaści z rąk swojego męża, Arnolda Berdona (7-2), który jest również zawodnikiem mieszanych sztuk walki. Doznała między innymi złamania kości oczodołu. Małżonek odpiera zarzuty, twierdząc że się bronił. Sprawa jest w toku.
Zobacz także: Arnold Berdon odpiera zarzuty i wciąż nie przyznaje się do pobicia Rachael Ostovich
W rozmowie z lokalną telewizją KHON na Hawajach powiedziała, że jej występ będzie znaczący dla osób, które znalazły się w podobnej sytuacji jak ona.
Chociaż to bardzo trudny okres dla mnie i mojej rodziny, czuję że ta walka w styczniu jest ważna. Czuję, że to niezwykle ważne, żeby przez to przejść – nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla mojej córki oraz innych osób, które przechodzą przez to samo. Chcę stawić czoła przemocy domowej oraz pokazać innym, że można wyjść i mówić o tym, zamiast zachować milczenie.
Czuję, że muszę to zrobić. To jest coś czego mi nie odbiorą. Chcę wykorzystać tą olbrzymią platformę UFC, żeby pokazać ludziom, żeby nie pozwolili nikomu, ani niczemu stanąć pomiędzy nimi, a ich marzeniami.
Brendon podczas ostatniej rozprawy nie przyznał się do winy. Kolejna wyznaczona jest na 18 grudnia. Sąd orzekł zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej na odległość mniejszą niż 100 metrów.
Według pierwszych pogłosek, starcie miało być odwołane, jednak zawodniczka zasięgnęła drugiej opinii lekarskiej, która dopuszcza możliwość jej występu. W oktagonie zobaczymy ją już 19 stycznia 2019 roku.
źródło: mmafighting.com