Wkrótce będziemy świadkami mistrzowskiej batalii pomiędzy Jonem Jonesem oraz Cirylem Ganem. Na wieść o tym zestawieniu zareagował jeden z topowych zawodników tejże dywizji – Curtis Blaydes.
W minionych miesiącach sporo mówiło się o Curtisie Blaydesie (17-3) jako o fighterze, który powinien przywitać Jona Jonesa (26-1) w królewskiej kategorii. Koniec końców tak się jednak nie stanie – w związku z opuszczeniem szeregów organizacji przez Francisa Ngannou (17-3), przedstawiciele amerykańskiego giganta zdecydowali się zestawić wcześniej wspominanego „Bonesa” z Cirylem Ganem (11-1). Na szali tego pojedynku znajdzie się oczywiście pełnoprawne mistrzowskie trofum.
Informację tę skomentował w przestrzeni internetowej właśnie „Razor”, który jest w pełni świadomy tego, w jakiej sytuacji obecnie się znajduje. Zakłada, że ze względu na takową walkę o pas, on teraz zmierzy się z Sergeiem Pavlovichem (17-1), z którym przecież sąsiaduje w oficjalnej klasyfikacji.
„Oczywiście widziałem wiadomość, że Gane otrzymał kolejny titleshot, tym razem naprzeciwko Jonesa. Najprawdopodobniej dostanę teraz Pavlovicha, który niedawno pokonał Tuivasę. W porządku, rozumiem, dlaczego Gane dostał walkę o pas. Nie jest to związane z wynikami, co nie jest niczym nowym. UFC zawsze zestawia walki, mając na uwadze, kto ściąga najwięcej ludzi na trybuny i przed telewizory. Mam nadzieję, że będę potrzebował tylko jednej walki, by udowodnić, że też mogę to robić i dostanę szansę rywalizacji o trofeum.”
Jest jednak jeszcze jedna persona, która ma chrapkę na podjęcie rękawic ze zwycięzcą z pary Jones – Gane. Mowa o byłym czempionie – Stipe Miocicu (20-4), który zakomunikował to zaraz po ogłoszeniu. Zobaczymy więc, na co finalnie zdecydują się oficjele UFC.
Zobacz także: Stipe Miocic wkracza do gry! Były mistrz chce się zmierzyć ze zwycięzcą z walki Jones vs. Gane
Źródło: Facebook/Curtis Blaydes