Dominick Reyes obecnie zmaga się z poważną dolegliwością, więc czeka go dłuższa przerwa od startów. „Mam szczęście, że żyje” – komentuje całą sytuację.
Po serii niepowodzeń w oktagonie globalnego potentata, Dominick Reyes (12-4) do akcji miał powrócić na początku bieżącego roku. Zestawiono go z Carlosem Ulbergiem (9-1), jednakże ten zmuszony był się wycofać z powodu kontuzji, w związku z czym całą walkę przesunięto na koniec marca.
Niestety, po kilku dniach dowiedzieliśmy się, iż tym razem to były pretendent nie jest w stanie podejść do rywalizacji i właśnie wyszło na jaw, dlaczego… Reyes nabawił się zakrzepicy i przyznaje, że miał naprawdę dużo szczęścia, że w ogóle przeżył.
Bóg wystawia nas na różne próby, a ja przechodzę teraz kolejną. Ja i Carlos mieliśmy walczyć 20 stycznia. Wycofał się, nie wiem dlaczego. To oczywiście kontuzja, ale nie chce powiedzieć jaka. Tydzień później pojawiły się u mnie zakrzepy krwi. Zakrzepica żył głębokich. Więc tak, wypadam na chwilę.
(…) Mam szczęście, że żyję. Wykryliśmy to wcześnie, więc nie przekształciło się to w zatorowość płucną i dzięki Bogu za to. To trochę szalone, bo poszedłem masaż. Bolała mnie noga i myślałem, że naciągnąłem mięsień w łydce, więc poszedłem na masaż, a to absolutnie najgorsza rzecz, jaką można zrobić. Mam szczęście, że nie umarłem na tym stole.
powiedział w rozmowie z MiddleEasy.
Kariera Reyesa początkowo układała się wręcz idealnie. Zwyciężył on dwanaście pojedynków z kolei, dochodząc do mistrzowskiej potyczki. Początkiem 2020 zmierzył się z Jonem Jonesem (27-1), jednakże finalnie przegrał na kartach sędziowskich. Od tego czasu odniósł trzy kolejne porażki – wszystkie przed czasem.
Zobacz także: Johnny Walker chętny na starcie z Błachowiczem
Źródło: YouTube/MiddleEasy, fot. Josh Hedges/Zuffa LLC