Ogień, ogień ogień. Tak można opisać ten pojedynek. Nie było kalkulacji, zarówno Santos jak i Manuwa chcieli urwać sobie głowy. Lepszy okazał się Brazylijczyk, nokautując Manuwę w świetnym stylu.
Niesamowicie rozpoczęła się walka Jimiego Manuwy z Thiago Santosem. Obaj zawodnicy od pierwszych sekund ruszyli na siebie. Brazylijczyk w pierwszych sekundach walki trafił mocno Manuwę który ewidentnie był podłączony. Anglik klinczował i kleił się do Santosa, jednak ten nawet dopychany do siatki obijał z każdej pozycji. Gdy klincz został rozerwany, Santos obalił Manuwe. Gdy walka znalazła się ponownie na górze, Manuwa odżył i kilkukrotnie wstrząsnął dziurawym w stójce Santosem. Obaj poszli na szalone wymiany, w których celniejszy był Manuwa, jednak Thiago Santos odgryzał mu się swoimi szalonymi arakami.
Druga runda, ponownie jak pierwsza rozpoczęła się od mocnego ataku Santosa. Brazylijczyk ruszył na Manuwę, po niespełna minucie zepchnął rywala pod siatkę i potężnym podbródkowym oraz prawym prostym posłał Manuwę na deski. Ciężko nokautując Anglika.
Dla Santosa była to trzecia wygrana z rzędu, druga w kategorii półcięzkiej. Wcześniej rozprawił się z Erykiem Andersem. Dla Manuwy natomiast przegrana z Santosem była drugą z rzędu, w marcu przegrał z Janem Błachowiczem.