Coreyowi Andersonowi ponownie wzięło się na wspominki. Pretendent do mistrzowskiego tytułu Bellatora wciąż uważa, że jest najlepszym półciężkim na świecie, nieustannie odwołując się do pierwszego pojedynku z Janem Błachowiczem.
Historia rywalizacji Coreya Andersona (16-5) z Janem Błachowiczem (28-9) sięga 2015 roku, gdy zawodnicy zawalczyli ze sobą po raz pierwszy. Wówczas górą był Amerykanin, który kontrolując przebieg walki, ostatecznie jednogłośnie wygrał na kartach sędziowskich. Do rewanżu doszło pięć lat później i tym razem to „Cieszyński Książę” opuścił arenę jako zwycięzca, ciężko nokautując oponenta.
Zobacz także: „To słodkie, a on się złości” – Corey Anderson prześmiewczo o Błachowiczu, dziękuje mu za promocję
Teraz Anderson stoi przed szansą sięgnięcia po mistrzowskie trofeum kategorii do 93 kilogramów w Bellatorze. Tuż przed wydarzeniem, „Overtime” ponownie postanowił przypomnieć o swoich osiągnięciach sprzed lat, dodając, iż nadal znajduje się w gronie najlepszych fighterów tej dywizji.
Tak, zostałem znokautowany, ale tak się zdarza. Jan często łapie w ten sposób swoich rywali. Ale cofnijcie się nieco i obejrzyjcie naszą pierwszą walkę. To było moje piąte czy szóste starcie, a wydoiłem go jak krowę. Szczerze powiedziawszy to był najłatwiejszy pojedynek w mojej karierze. Obalałem go jak tylko chciałem. Do kolejnej walki wyszedłem z aroganckim nastawieniem. Myślałem, że skoro raz go pokonałem, to teraz też tak będzie i poniosłem za to cenę. Jeżeli moje podejście jest odpowiednie, to jestem nietykalny.
Anderson aktualnie może pochwalić się serią trzech zwycięstw. Do akcji powróci w najbliższy piątek, przy okazji 277. edycji Bellatora. Skrzyżuje wtedy rękawice z Vadimem Nemkovem (15-2). Pojedynek ten posłuży jako co-main event całego wydarzenia.
Źródło: YouTube/Bellator MMA