Mateusz Gamrot był brany pod uwagę jako potencjalne zastępstwo do pojedynku z Islamem Makhachevem. „To byłoby czyste szaleństwo, ale fajnie, bo UFC się liczy ze mną i dostaliśmy taką ofertę” – skomentował całą sprawę na gali rozdania tegorocznych Heraklesów.
26 lutego, do klatki UFC powróci okrzyknięty przez wielu przyszłym mistrzem, Islam Makhachev (21-1). Choć pierwotnie miał się zmierzyć z Beneilem Dariushem (21-4-1), ten doznał kontuzji, która wyeliminowała go z przystąpienia do walki w tym terminie. Szybko jednak udało się znaleźć zastępstwo, w postaci doświadczonego Bobby’ego Greena (29-12-1), który bez dłuższego namysłu zaakceptował wyzwanie.
Zobacz także: Beneil Dariush kontuzjowany. Bobby Green nowym rywalem Makhacheva w walce wieczoru UFC Vegas 49
Jak się okazuje, jedną z opcji branych pod uwagę, był również występ Mateusza Gamrota (20-1). Polak przez długi czas znajdował się ostatnio na Florydzie, gdzie w American Top Team pomagał w przygotowaniach zawodników ze ścisłej czołówki, w tym chociażby Jorge Masvidalowi (35-15), który już wkrótce skrzyżuje rękawice z Colbym Covingtonem (16-3).
Teraz wypadł rywal do Islama… Też dostałem propozycję do walki z nim, ale zanim zdążyłem pomyśleć, to mój menadżer zdążył już zadecydować, że to byłoby szaleństwo. Ze Stanów wróciłem do Polski i znowu miałbym lecieć do Stanów, żeby za pięć dni walczyć w pojedynku pięciorundowym bez zrobienia wagi. To byłoby czyste szaleństwo, ale fajnie, bo UFC się liczy ze mną i dostaliśmy taką ofertę. Tak sobie czasami myślę, że jakbym został dwa tygodnie dłużej na Florydzie, to nie wiadomo, jakie by było teraz zestawienie ogłoszone.
„Gamer” jak dotąd pod szyldem amerykańskiego giganta wystąpił czterokrotnie. Na ten moment nie wiadomo, kiedy dokładnie powróci do akcji, ani kto będzie jego następnym oponentem, jednakże bardzo prawdopodobną opcją wydaje się być konfrontacja z uplasowanym na 14. miejscu w rankingu, Bradem Riddellem (10-2).