Wielkimi krokami zbliża się KSW 71, gdzie w jednym ze starć spotka się dwóch byłych mistrzów różnych kategorii – Borys Mańkowski i Daniel Torres. „Fajnie byłoby przełamać tę passę skończeń na punkty” – mówi Polak.
Kiedy tylko w sieci pojawiła się wiadomość, że 18 czerwca Borys Mańkowski (22-9-1) skrzyżuje rękawice z Danielem Torresem (13-5), kibice ciepło ją przyjęli. Reprezentant Czerwonego Smoka również przyznał, że gdy tylko usłyszał o takim zestawieniu, ucieszył się.
Zobacz także: Borys Mańkowski rozkłada na czynniki pierwsze styl walki Torresa: „Zasób jego technik jest ograniczony”
Nie ukrywam, że fajnie byłoby przełamać tę passę skończeń na punkty, bo już mnie to męczy, szczególnie, że sam lubię oglądać walki, które są kończone przed czasem. Każdy to lubi zobaczyć. Nie nastawiam się na to, żeby za wszelką cenę tak skończyć bój, ale byłoby miło. Walki, które przegrywam często są bardzo wyrównane. Werdykt zazwyczaj może iść w obie strony. Niestety najczęściej idzie na stronę rywala, więc tym bardziej jestem zły. Trzeba przestać zostawiać decyzje w rękach sędziów.
Były czempion wagi półśredniej KSW, jak dotąd w 2022 zameldował się w klatce tylko raz. W styczniu tego roku zmierzył się z Marianem Ziółkowskim (24-8-1), ostatecznie jednogłośnie przegrywając na kartach sędziowskich. Okazuje się, że oprócz czerwcowego startu, będzie chciał wystapić jeszcze raz, pod koniec roku.
Jak coś mówię, to staram się dotrzymywać słowa. W zeszłym roku miałem plan, żeby zrobić trzy walki, ale kontuzje sprawiły, że nie mogłem go zrealizować. Tym bardziej w tym roku chciałbym osiągnąć ten cel i myślę, że pod koniec roku będzie można mnie znowu zobaczyć w klatce.
podsumował.
Źródło: KSW
