Najpóźniejsze skończenie walki ever, powrót Rampage’a, zwycięski Bisping. Gala UFC 186 za nami. Jakie były plusy i minusy tej gali? Zapraszamy.Plus and minus icons

  • Demetrious Johnson – sam typowałem że pretendent zdetronizuje mistrza, jednak myliłem sie bardzo. Dominacja w każdej z rund, pokaz obaleń, niesamowitego cardio i ogromna rozwaga w walce. Oczywiście cenne zwycięstwo i obrona pasa warta uwagi. Walka ta jednak przejdzie do historii. Dlaczego? na sekundę przed końcem pięciorundowego boju  „Mighty Mouse” zaatakował balaszką z dosiadu i odklepał Japończyka. Poprzedni rekord należał do Frankiego Edgara, pokonał wtedy Cuba Swansona.

 

  • Quinton „Rampage” Jackson – powroty nigdy nie bywają łatwe. Quintonowi udało się to w dobrym stylu. Wygrana przez wysoką decyzję mogła się podobać, były kopnięcia, były kolana (czyżby trener tysiąclecia maczał swe Profesjonalne palce?) a także nienaganne cardio połączone z szybkością. Być może Rampage nie będzie walczyć o pas, jednak taka wygrana to dobry prognostyk na ciekawe opcje dla „Rampage’a”.

 

  • Michael Bisping – dla mnie walka wieczoru. Mocne ciosy z obu stron mogły zakończyć pojedynek w każdym momencie. Tak też mogło się stać, kiedy Dolloway trafił i posłał na dechy Bispinga w pierwszej rundzie. Dwie kolejne należały jednak pod dyktando Michaela który co raz częściej wsadzał swój lewy prosty między gardę CB Dolowaya. Michael Bisping nigdy nie przegrał dwóch walk z rzędu.

 

  • Thomas Almeida – rekord 18-0 imponował, jednak nie przekonywał do końca. Wielkim faworytem tej walki był Jaboulin. Debiutant potwierdził że jest sporym talentem bardzo szybko nokautując weterana Zuffy. Pod koniec pierwszej rundy Almeida mocnym sierpowym otworzył Kanadyjczyka, zaatakował bardziej i zmusił arbitra do przerwania pojedynku.

 

  • John Makdesi – mocno i intensywnie – tak można określić ten pojedynek. Walka trwałą niespełna dwie minuty a Cambell dwukrotnie leżał na deskach. Za drugim razem sam już się nie podniósł. Doświadczony Makdesi brutalnie wykorzystał swoje doświadczenie dopisując szóstą wygraną w UFC.

Bez tytułu

  • Kyoij Horiguchi – z dużej chmury mały deszcz. Japończyk ani przez chwilę nie zagroził aktualnemu dominatorowi tej wagi. Nieodrobione lekcje z obrony obaleń także szybko się uwidoczniły. Horiguchi nie pokazał w tej walce zbyt wiele, widać było jak z każdą minutą uchodzi z niego chęć wygranej.

 

  • Fabio Maldonado – poza machaniem rękoma w stylu Diego Sancheza nie zrobił nic. Służył za mobilny worek treningowy dla Quintona. Jedno obalenie to chyba wszystko dobrego co wykonał Maldonado. Nie spodziewałem się dużo po nim, jednak liczyłem że pokaże cokolwiek a nie nic.

 

  • Chris Clements – w walce z Nordinem Talebem nie pokazał dosłownie nic. Każda runda, każda minuta, każda sekunda należała do Taleba który wygrał tą walkę bez najmniejszego zagrożenia. Walka bez historii.

 

  • Sara Kaufman – po dominacji w pierwszej rundzie dała się obalić i pozwolić sobie założyć balachę. Kanadyjka dominowała przez pierwszą rundę i część drugiej, lecz wystarczył jeden błąd by sytuacja zmieniła się diametralnie. Kaufman dyktowała warunki w oktagonie, jednak jeden błąd, właściwie wielbłąd wystarczył.