Ryan Spann skutecznie korzystał ze swoich warunków fizycznych. Walka zarówno w parterze, jak i stójce nie była dla niego problematyczna. Sędziowie widzieli to starcie następująco: (30-27, 30-27, 29-28).
Od początku Ryan Spann precyzyjnie punktował rywala ciosami prostymi. Luis Henriques miał dojść bycia pod ostrzałem i zdecydował się sprowadzić rywala do parteru, ale nie utrzymał go w tej płaszczyźnie. „Superman” chętnie próbował złapać czy to balachę, czy gilotynę, ale Brazylijczyk bezproblemowo wybraniał się.
W drugiej rundzie „KLB” miał dojść użerania się z warunkami fizycznymi przeciwnika i od razu rozglądał się za walką w parterze. Sprowadzenie pojedynku do tej płaszczyzny było dość proste dla Brazylijczyka. Amerykanin wpadł w gilotynę, ale błyskawicznie obszedł pozycję i pokusił się o próbę duszenia von flue. Na nic się to zdało. Na kilkanaście przed końcem rundy Spann zdobył dosiad i zadał parę łokci.
W finalnej rundzie debiutujący w UFC zawodnik dał się sprowadzić w banalny sposób. Próbując wstać, oddał plecy, ale przetoczył rywala i znalazł się w pozycji z góry. Skontrolował rywala i nie dał mu dojść do słowa. Starcie wróciło do stójki na ostatnie sekundy, ale nic z tego nie wynikło poza jedną szaleńczą wymianą ciosów.