Pechowa passa dla przyjezdnych trwa. Kolejny Brazylijczyk debiutujący w UFC pokazał swoją wyższość w oktagonie.

Zawodnicy od pierwszego gongu nie oddawali sobie pola. Szermierki w stójce królowały w otwierającej rundzie. Chase Sherman coraz częściej mieszaj ciosy z kopnięciami. Chętnie wchodził w krótkie wymiany kickbokserskie. Amerykanin wywierał presję, której ulegał rywal.

Druga runda wyglądała bliźniaczo do pierwszej. W jednej wymian Sakai zamroczył przeciwnika, a ten ratował się klinczem. Po chwili walka wróciła do domyślnej stójki, ale nie na na długo. Zawodnicy zaczynali szukać klinczu i pracy przy siatce. Z obu stron nie brakowało kopnięć, zarówna niskich jak i tych dystansujących – na tułów.

W trzeciej rundzie wycieńczenie zaczęło dyktować tempo, ale to Sherman bardziej odczuwał braki kondycyjne. Brazylijczyk wyczuł swoją okazję i zwiększał intensywność pojedynku. Napór ciosów był zbyt duży. Amerykanin upadł na matę, gdzie po wykluczeniu rąk został znokautowany.