Wojowniczka klubu Brawler Końskie zdradziła, że nie mogła w przeszłości liczyć na wsparcie miasta. Teraz nie zamierza pomagać w jego promocji.
Wiktoria Czyżewska (3-1) ma stoczone trzy pojedynki dla największej polskiej organizacji MMA, występ dla TFL i wiele sukcesów amatorskich, również w boksie, karate oraz kickboxingu. Dwudziestolatka z Końskich od początku kariery związana jest z miejscowym klubem Brawler. W rozmowie z naszym portalem odpowiadając na pytania fanów przyznała, że stypendium jakie dostawała w przeszłości od miasta było bardzo niskie w porównaniu do tego, na co mogli liczyć sportowcy reprezentujący inne dyscypliny. Dobrowolnie więc z niego zrezygnowała. Miasto odcięło się od zawodniczki, nie dostawała gratulacji od burmistrza po sukcesach, nie była nawet zapraszana na uroczystości związane ze sportowcami z Końskich. Sytuacja zmieniła się po pierwszej walce dla KSW, w której „Chicatoro” błyskawicznie odprawiła z kwitkiem rywalkę.
Ja za czasów, kiedy trenowałam karate dostawałam stypendium – 200 zł. Czyli starczyłoby mi to nie wiem, na karnet albo na białko. Nie ważne, po prostu były takie czasy a nie inne, dobre było i to. Po jakimś czasie przestałam brać to stypendium bo dla mnie to było śmieszne, że piłkarze ręczni czy nożni dostawali stypendia o wartości 2000 zł. od 1200 do 2000 i to było jawne, normalnie wszystko udokumentowane. A ja dostawałam 200 zł, także powiedzieliśmy: no sorry, ja tej kasy nie chcę. Nie byłam zapraszana na żadne uroczystości związane ze sportowcami w moim mieście, które są. Dopiero po pierwszej walce na KSW zostałam zaproszona. Miałam dostać statuetkę za najlepszego zawodnika MMA czy coś takiego. Przekazałam pani w rozmowie telefonicznej, że nie przyjdę i później właśnie wrzuciłam post, że przez tyle lat byłam reprezentantką Polski na Pucharze Świata, sześciokrotnie wygrałam mistrzostwo Polski w kickboxingu, byłam brązową i złotą medalistką ME w karate i dopiero jak wygrałam walkę w KSW to sobie o mnie przypomnieli. To wszystko chcieli mi wynagrodzić jakąś głupią statuetką za parę złotych, żebym ja ich reklamowała. (…) Ja jestem taka, że się nie proszę o nic. Jak mi ktoś nie chce pomóc to niech mi nie pomaga, ale później niech nie przypomina sobie o mnie, kiedy jest dobrze.
Zobacz również: Niecodzienny znak rozpoznawczy Arka Kaszuby: „Kiedy idę gdzieś, często ludzie zagadują”
Fot.: Facebook / Wiktoria Czyżewska