Alex Pereira sensacyjnie zdetronizował Israela Adesanyę na gali UFC 281, nokautując Nigeryjczyka w piątej rundzie. Jak wyjawia jednak Brazylijczyk, nie był w pełni przygotowany, gdyż miał kontuzję dłoni.
Podczas gali UFC 281 doszło do zmiany właściciela pasa kategorii średniej. Został nim były kickbokser, Alex Pereira, który wcześniej na ringach dwukrotnie pokonywał Israela Adesanyę. Tym razem zrobił to w oktagonie organizacji UFC, odbierając koronę dywizji do 84 kg Nigeryjczykowi. Jak przyznaje jednak Pereira, nie był to jego najlepszy występ i jest świadomy, że stać go na więcej.
Nie trenowałem zbyt dobrze do tej walki. Mogłem być lepszy. Ale wygrałem, zostałem mistrzem. Dużo ludzi gada bzdury i nie wie, co się dzieje. Zerwałem więzadła. Myślę, że jestem w stanie wrócić lepszy na tę kolejną walkę.
Wprawdzie Adesanyi bezwzględnie należy się natychmiastowy rewanż, nie tylko ze względu na fakt, że wyraźnie wygrywał walkę na kartach punktowych do momentu skończenia, ale także z uwagi na zasługi oraz jego osiągnięcia w dywizji średniej. Pereira nie jest natomiast przekonany, czy Nigeryjczyk zdecyduje się od razu na rewanż z nim, czy może będzie potrzebował więcej czasu do namysłu. Brazylijczykowi nie robi to jednak żadnej różnicy, kto zostanie postawiony przed nim, jest bowiem pewny, że pokona każdego rywala.
Nie ma dla mnie znaczenia, czy to będzie on czy ktoś inny przyjdzie. Gdybym był nim, poczekałbym trochę, ale jeśli chce… był mistrzem. Jeśli naprawdę tego chce, zasługuje na rewanż. To była dobra walka, on mnie bił, on wierzy, że jest w stanie mnie pokonać. Nie ma to dla mnie znaczenia, będę walczył. Jeśli miałbym do wyboru dwóch gości, Adesanyę i kogoś jeszcze, wybrałbym Adesanyę.
– powiedział Pereira portalowi ESPN.
Zobacz także: Israel Adesanya twierdzi, że w swojej następnej walce ponownie zmierzy się z Alexem Pereirą: „Wiem, że mogę go pokonać”