Założyciel Shocker MMA Solutions był gościem podcastu „Drzewo rozkmin”. W trakcie rozmowy odniósł się do postrzegania Artura Gwoździa jako matchmakera organizacji Babilon MMA oraz działania mniejszych organizacji na rynku. Zwłaszcza od momentu, od kiedy KSW zaczęło organizować swoje wydarzenia co miesiąc.
Artur Ostaszewski, poza dowodzeniem Shocker MMA Solutions, zajmuje się matchmakingiem dla Strife. Z tego też powodu został zapytany o poczynania Artura Gwoździa, który tym samym zajmuje się dla Babilonu. Jak sam przyznał:
Uważam, że Artur funkcjonując w ramach budżetu, którym dysponuje, naprawdę fajnie układa karty. Może nie mają, czy nie mieli topowych nazwisk, ale kilka fajnych znaleźlibyśmy. Myślę o: Pawle Pawlaku (21-4-1), Dawidzie Śmiełowskim (10-0), Łukaszu Sudolskim (10-1), Adrianie Błeszyńskim (10-5-1)… Jeszcze Tymoteusz Łopaczyk (9-3), który teraz będzie walczył o pas kategorii półśredniej. Dlatego mówię: na tyle ile mogą, to jest naprawdę dobrze. (…) Jako, że mają mniejszy budżet, to też częściej wypadają im zawodnicy, przez co muszą się bardziej naużerać, by złożyć kartę.
Ze swojej pozycji, nie tylko uznawanego za jednego z bardziej rozpoznawalnych polskich managerów zawodników MMA, odniósł się też do sensu istnienia mniejszych organizacji na rynku opanowanym przez KSW. Zapytany o monopolizację rynku przez wspomnianego lidera rynku i to, jak układać karty, by były przyciągające, rzekł:
Zależy jaką skalę przyłożysz do terminu: „fajna rozpiska”. Jeśli ma być konkurencyjna dla KSW, to oczywiście, że jest to w zasadzie niemożliwe. Sądzę, że znając swoje miejsce w szeregu, to na jaką skalę robimy gale, mogę otwarcie powiedzieć, że chętnie zajmiemy pozycję dostawców młodych talentów. Trzeba pamiętać o swojej wielkości, bo zawodnicy nie chcą być niewolnikami. Zapewniam: nie mamy „kompleksu KSW”.
Zobacz także: Jan Błachowicz na gorąco o zamieszaniu przed UFC 282: Telefon wybuchł po wylądowaniu! | Wiza dla Anzora zagrożona [WIDEO]
Źródło: YouTube/Jaru
Autor: Kamil Piłaszewicz
