(Foto: Michał Fijałka)

Najstarszy Berserker, człowiek który jest przykładem że trenować może każdy i w każdym wieku. Niebieski pas BJJ a prywatnie ojciec jednego z najlepszych polskich półciężkich- Michała  Fijałki. Panie i panowie przedstawiamy wywiad z Franciszkiem Fijałką.

  • Jak to się stało, że trafił Pan na matę?

W życiu często musi się coś wydarzyć. W moim przypadku chodziło o zdrowie. Kłopoty z sercem, nadwaga. Ważyłem prawie 135 kilogramów przy wzroście 172 centymetrów. Po prostu organizm nie wytrzymał. Za namową syna odwiedziłem matę i zaczęliśmy indywidualne treningi. Następnie przyszła kolej na siłownię. I tak się to zaczęło. Efektem tej pracy była utrata wagi, w tej chwili jestem na poziomie 97 kilogramów i mam zamiar jeszcze stracić  10-15 kg. Kolejnym krokiem był klub  Berserkers Team, gdzie poznałem Piotra Bagińskiego, super człowieka.

 

  • Jak traktują Pana koledzy z klubu?

Nie odczuwam nic negatywnego, jest wesoło. Zawsze miałem dobry kontakt z młodymi, zawsze ich szanowałem i szanuję. Poza tym i mnie ubywa przez to lat.

  • Posiada Pan niebieski pas BJJ. Jak długo Pan na niego pracował?

Trochę musiałem popracować na ten pas. Kto zna Piotra Bagińskiego ten wie, że ten nie rozdaje pasów za darmo. Moja droga do pasa to prawie dwa lata. Ale cieszę się z tego bardzo i jestem z tego dumny.

 

  • Planuje Pan start w jakiś zawodach?

Nie, to raczej niemożliwe. Chyba, że będzie kategoria 60+. Wtedy tak.

 

  •  Wielu młodych ludzi może Panu zazdrościć motywacji do treningów. Skąd Pan czerpie na to siłę?

Bardzo lubię treningi, lubię sparingi. Daje mi to naprawdę wielką satysfakcję. Po prostu lubię to i dobrze się przy tym czuję, mimo że czasami w MMA, stójce się trochę oberwie.

 

  • Jak zmieniło się Pana życie pod wpływem treningów?

Trochę się zmieniło. Musiałem znaleźć czas dla siebie i go znalazłem. To nieprawda, że nie można mieć czasu dla własnego zdrowia. Poprawiła się kondycja, jestem bardziej sprawny fizycznie. W tym roku pozwoliłem sobie na marszobieg na zakopiańskie Morskie Oko, gdzie wzbudziłem trochę podziwu u turystów. Trenuję BJJ, MMA, razem z żoną jeżdżę na rowerze, dużo chodzimy po puszczy, pracujemy. Cały dzień jest wypełniony. Ostatnio też byliśmy razem na obozie w Wałczu. Cudna sprawa, polecam wszystkim.

 

  •  Jak się trenuje z synem?

Z Michałem trenuje mi się bardzo dobrze. W moim odczuciu jest dobrym trenerem, robi to z pasją, a to jest w tym najważniejsze. Jest tak samo wymagający w stosunku do mnie, jak do innych, a czasami mam wrażenie, że wymaga ode mnie więcej niż od innych. Czasami myślę, że jest to kres mojej wytrzymałości, a jednak zawsze potrafi coś jeszcze ze mnie wykrzesać i zmusić do jeszcze większego wysiłku. Czasami mnie wkurzy, ale trwa to krótko. Jest dobrze.

 

 

  • Czego Panu życzyć?

Może niech zostanie tak, jak jest.

 

  • Dziękuję za rozmowę.

Pozdrawiam, Franko – tak mnie nazywają.

 

Zapytaliśmy także Michała co myśli o wspólnych treningach, zaangażowaniu i promocji na niebieski pas.

 

Jak mi się trenuje z tatą? Czasem mnie trochę denerwuje, ale jest ok (śmiech). Przykłada się do treningów,uważnie przygląda się każdej technice, nigdy nie trenuje na 50%, jeśli już jest na macie to daje z siebie wszystko. Myślę ze ma coś po mnie (śmiech). Myślę ze w pełni zasługuje na swój niebieski pas BJJ. Ma kilka dobrych technik które mu często wychodzą w parterze, do tego dobrze obala i boksuje.Jest bardzo ciężki do ruszenia z miejsca w zapasach.To chyba przez ten dosyć nisko położony środek ciężkości:)

Jestem z  niego bardzo dumny!

 

Rozmawiał Michał Malinowski