Michael Chandler stwierdził, że wielokrotnie wychodził z propozycją walki do Justina Gaethje, jednak za każdym razem zostawał odrzucony. Gaethje wyraźnie nie spodobało się to oświadczenie, bo sam opisał całą sprawę z własnej, nieco innej pespektywy.
Chandler powiedział, że chętnie powróciłby do oktagonu w grudniu w walce właśnie z Gaethje. Dodał, że niestety niedoszły przeciwnik z jakiegoś powodu wciąż wynajduje dla siebie coraz to nowe wymówki. „Iron” przedstawił go więc w niezbyt ciekawym świetle, na co szybko zareagował sam zainteresowany:
„@MikeChandlerMMA, chyba nie wiesz, o czym mówisz. Czekałem w przygotowaniu przez 3 tygodnie na zgodę na tę walkę, aż dotarły do mnie wieści, że jego tatuś Dana to jemu dał to starcie. Był poza zasięgiem od czasu KO. Co mnie ominęło? Jestem na wakacjach, a ten pojeb używa mojego imienia. 3-4 razy?”
Wspominając o prezesie UFC Gaethje nawiązał do tego, że miał nadzieję, że to on dostanie szansę na walkę o zwakowany pas dywizji lekkiej na UFC 262. Zamiast tego z Charlesem Oliveirą zmierzył się właśnie Chandler.
Zobacz także: Chandler wciąż „poluje” na Gaethje: Domagałem się tej walki trzy, czy cztery razy. On zawsze miał jakąś wymówkę
źródło: Twitter/Justin Gaethje