Takiego programu w polskiej telewizji jeszcze nie było. Sam fakt zaklęcia MMA w reality show mógł przykuć uwagę zwykłych śmiertelników, którzy na co dzień niewiele się interesują sportami walk, ale na pewno przykuł uwagę zaangażowanych fanów.
Sama specyfika programu oparta jest na zagranicznych pomysłach, jak chociażby The Ultimate Fighter. Zawodnicy wchodzą do domu, gdzie żyją sobie, jedzą, śpią, wchodzą ze sobą w relacje (przyjacielskie lub nie), a na koniec każdego odcinka dochodzi do walki. Zwycięzca przechodzi dalej, a wygrany całego programu otrzymuje zacny kontrakt z organizacją.
Nie inaczej było w „Tylko Jeden”. Nagrodą dla zwycięzcy był kontrakt z KSW wart 200 tys. zł. Przez kilka odcinków oglądaliśmy perypetie zawodników, którzy zgłosili się do programu. Mieliśmy okazję poznać ich nieco, ich sytuacje życiowe oraz poznać ich umiejętności nie tylko w klatce ale również podczas specjalnych zadań.
Jeśli ktoś widział wcześniej podobny program to mógł spojrzeć porównawczo na polski show. I ktoś taki szybko zauważy parę różnic. Pierwsze co rzuca się w oczy to to, że program został dostosowany pod widza telewizyjnego, więc w głównej mierze ma przyciągnąć ludzi, którzy raczej dotychczas nie interesowali się zbytnio MMA. To zwykły widz, który lubuje się w podobnych programach. To do niego skierowana jest oferta z „Tylko Jeden”.
Tak się składa, że mam spojrzenie z obu stron – z mojej, jako fana MMA i tzw. „zwykłych widzów”, którzy oglądali to dla samego programu, a nie dlatego, że lubią walki.
Zapewne z tego powodu parę rzeczy jest wyciosanych jakby z topornego kamienia dla zwykłego fana MMA.
WALKI
Dla fana MMA walki w „Tylko Jeden” (szczególnie w czasach koronawirusa) były esencją tego programu. Tymczasem starcia pod koniec każdego odcinka były okrojone, skrócone i przypominały raczej „highlightsy”. To mogło rozczarować wielu. Ciężko też orzec czy taki sposób przedstawiania starć spodobał się zwykłemu widzowi. Biorąc pod uwagę, że walki (oprócz finałowej) trwały po dwie rundy to można dywagować na ten temat. Ale ubierając na chwilę łatkę zwykłego widza – czy czasem prawie 10 minut oglądania powolnego kulania się lub przyciskania do siatki byłoby atrakcyjne?
Na szczęście żadna z walk programu nie wydawała się nudna, ale stawiając takie pytanie warto postawić się po stronie realizatorów. Zapewne to kwestia do ustalenia. Możliwe, że w drugiej edycji programu ulegnie to zmianie. Może wystarczy skracać walki, które rozgrywają się na pełnym dystansie a w całości puszczać te, które kończą się przed czasem? Z mojego punktu widzenia to było by idealne rozwiązanie, które pogodzi oczekiwania fana MMA i nadal pozwoli na badanie rynku zwykłych widzów.
Co ciekawe, zwykli widzowie, z którymi miałam kontakt, także uważają, że w programie powinny być puszczone walki w całości.
Co do samych walk – trzeba przyznać, że stały na przyzwoitym poziomie. I co najlepsze – to właśnie walki półfinałowe oraz walka finałowa dostarczyły najwięcej emocji.
BLANKA LIPIŃSKA
Ciekawe, że wybór na prowadzącą program został odebrany dość negatywnie. Mogłoby się wydawać, że barwna postać, wcześniej znana „casualom” jako autorka „365 dni”, gdy zyska twarz i jej widoczność będzie wabikiem, który przyciągnie jej fanki lub fanów. Jednak punkt zbiorczy jest dość niewielki i ostatecznie Blanka Lipińska jest jako tako znana i zwykłemu widzowi jak i fanowi MMA. Każdy więc z takich miłośników programu „Tylko Jeden” mógł ocenić ją dość obiektywnie.
Dla fana sportów walki ogólnie wybór Lipińskiej na prowadzącą okazał się nietrafiony. Z taką samą opinią spotkałam się ze strony zwykłego fana.
„Nie pasuje tam” – usłyszałam w odpowiedzi i może to być zastanawiające, że nawet zwykły fan, „janusz” czy „grażynka MMA” zauważają, że taka prowadząca rozprasza i nie pomaga we wczuciu się w program. Sami zawodnicy także sceptycznie na nią spoglądali, jak chociażby zwycięzca programu, Tomasz Romanowski, który uznał, że program powinna prowadzić osoba bardziej kompetentna jeśli chodzi o MMA.
Tu widocznie nie ma konsensusu, ale na plus dla pani Lipińskiej mogę powiedzieć, że jej obecność w drugiej edycji raczej nie poskutkuje spadkiem oglądalności. Ale czy to jest jakieś rozwiązanie?
Skoro można by oddać ową funkcję komuś nowemu, komuś kto nie będzie wkurzał fana MMA i nie będzie rozpraszał zwykłego widza. Ktoś względnie dobry w prowadzeniu show z mocną stroną wiedzy o MMA będzie moim zdaniem nawet lepszym uzupełnieniem „Tylko Jeden”. Taki ktoś może zachęcić zwykłego fana by życzliwym okiem patrzył na MMA także poza tym programem. To chyba taką ideę przedstawił w pierwszym odcinku Maciej Kawulski – by zainteresować tą dyscypliną zwykły lud i powiększyć grono fanów.
ZADANIA, ZBIJANIE WAGI, ŻYCIE W DOMU
Wielu uważa, że zawodnicy powinni jednak spędzać tam czas 24 godziny na dobę. Możliwe, że byłoby więcej ciekawego materiału do zmontowania o codziennym życiu uczestników programu. Fani MMA krytycznie także wypowiadali się o zadaniach, przed którymi w każdym odcinku stawiano uczestników. Zwykły fan MMA to statystycznie mężczyzna, więc tańce czy gotowanie jako specjalne zadania nie będą dla niego atrakcyjne. To zapewne kolejny ukłon w stronę zwykłego widza.
Mi osobiście takie „czelendże” nie przeszkadzały. Rozumiałam po co są – mają wprowadzić elementy atrakcyjności, zabawy, humoru. Z punktu widzenia fana MMA są zbędne, ale z punktu widzenia produkcji telewizyjnej są podstawą prowadzenia takiego show. Pokazywanie zwykłemu widzowi czystej rutyny treningowej to mijanie się z celem, bo wtedy taka produkcja jest skoncentrowana wyłącznie na jednej grupie widzów, a tych po prostu jest za mało.
Jednak chciałabym mimo wszystko zobaczyć parę minut więcej przygotowań do walki. To niekoniecznie musiało by być nudne dla zwykłego widza. Sama pamiętam, że gdy jeszcze byłam „świeżakiem” to z zainteresowaniem oglądałam jak zawodnicy ćwiczą, jak szykują się do walki, jak wyglądają ich treningi. Może warto spojrzeć na to w ten sposób, ostatecznie zwykły widz ma w ofercie telewizyjnej masę programów o gotowaniu czy tańcach, a to zawsze było by coś nowego.
Zapewne takim czynnikiem miało być pokazanie jak wygląda zbijanie wagi przez zawodników. Wiem, że zwykły widz oglądał coś takiego z mocnym zdziwieniem: jak to możliwe, że oni mogą zbijać kilka kilogramów w jeden dzień? Ale sam fakt, że musiałam tłumaczyć takiemu zwykłemu widzowi jak to działa może świadczyć o tym, że z tym elementem zaznajomienia z tajnikami bycia zawodnikiem MMA jest coś nie tak.
OCENA PROGRAMU „TYLKO JEDEN”
Nie będę się bawić w punktację, nie będę oceniać, że na przykład 7 gwiazdek na 10. Nie do końca też chcę wymieniać co mi się podobało, a co nie. Trzy ostatnie odcinki miałam okazję oglądać ze zwykłymi widzami, obserwować ich reakcję i odpowiadać na ich pytania. Dla mnie było to bardzo interesujące doświadczenie bo spojrzałam na ten program nieco inaczej niż dotychczas.
Niestety, okazuje się, że to co nie podoba się fanowi MMA nie podoba się również zwykłemu widzowi, czyli ucinanie walk oraz prowadząca. To dwa bardzo ważne elementy takiego show warte usprawnienia. Wydaje mi się, że swoją robotę jednak wykonały: były walki, pokazane może w skrótowej wersji, ale były; była prowadząca mająca przykuć uwagę.
Jeśli ktoś oglądał wcześniej The Ultimate Fighter może bawić się w porównywanie, jednak moim zdaniem to kompletnie inny rynek i „Tylko Jeden” strzelał w rynek widza w dość konkretnym kierunku. To spowodowało miszmasz, który wydaje się nie do końca atrakcyjny dla fana MMA, ale to nie ma aż takiego znaczenia. Każdy kto interesuje się polskim MMA będzie albo oglądał albo sprawdzał informacje na temat „Tylko Jeden”. Tutaj uwaga jest już przykuta.
Reszta w rękach ludzi, którzy zajmą się drugą edycją. Mają odzew, mają dane, wiedzą o wiele więcej i więcej mogą zaproponować zwykłemu widzowi. Miło by by było tylko, żeby to nie odpłynęło kompletnie w przeciwną stronę – moim zdaniem więcej MMA w programie o MMA niekoniecznie odrzuci zwykłych widzów, a wprost przeciwnie: jest okazja by pokazać tą dyscyplinę zwykłemu człowiekowi i powiedzieć: „zobacz, już wiesz, że to normalni ludzie, teraz zobacz jak oni pracują by spełnić swoje marzenia”.
POLECAMY! WIĘCEJ O PROGRAMIE „TYLKO JEDEN”: