Niestety, podczas gali UFC on ESPN+2 nie obyło się bez kontrowersji. Większość osób widziała zwycięstwo Amerykanina, ale sędziowie wypunktowali (29-28, 28-29, 29-28) na korzyść Thiago Alvesa.
Od początku zawodnicy narzucili dobre tempo. Dosłownie po chwili Griffin ruszył z szarżą pełną ciosów. Wstrząsnął przeciwnikiem, ale nie wykończył. Walka trochę zwolniła. Wszelka agresja była ostrożniej dobierana. „Pain” częściej skracał dystans. Z czasem to Alves był bardziej agresywny. Chętniej podejmował wymiany. Brazylijczyk zamykał rywala na siatce. W końcowych sekundach rundy dał się mocno trafić i gdyby nie gong, prawdopodobnie przegrałby pojedynek.
Po przerwie Amerykaninowi ubyło szaleństwa, które przejawiał w pierwszej odsłonie. Nie rzucał się na oponenta. Za to „Pitbull” doszedł do głosu. Trafił kopnięciem na wątrobę, co zapoczątkowało bezpardonową wymianę mogącą zakończyć bój w obie strony. Wydawało się, że Maxowi brakuje tlenu. Thiago to uskrzydliło. Nie dawał nawet chwili wytchnienia i bombardował rywala. Te pięć minut należy do lokalnego zawodnika.
W finalnej rundzie zdeterminowany Alves miał ten sam plan – iść do przodu i zasypywać ciosami. Próbował wywrócić przeciwnika, ale nie dopiął swego. Sam skończył na plecach. Amerykanin na moment zajął pozycję z góry. Reprezentant American Top Team wstał, jednak nie na długo. „Pain” podjął się takiej taktyki, aby nie pozostawić sędziom wątpliwości, kto jest lepszy tego wieczoru. Klinczował, wywracał i kontrolował w parterze. To zafundowało mu 15 wygraną w karierze.
Zobacz również: UFC on ESPN+2: wyniki [NA ŻYWO]