Przegrana z rąk Dricusa Du Plessisa była jednym z najtrudniejszych doświadczeń w sportowej karierze Roberta Whittakera. „Chciałem dać najlepszy występ w karierze, a dałem najgorszy” – komentuje „Reaper”.
Początkiem lipca miejsce miało UFC 290, gdzie w jednej z głównych potyczek doszło do konfrontacji na szczycie kategorii średniej. Skreślany przez zdecydowaną większość kibiców Dricus Du Plessis (20-2) stanął w szranki z byłym mistrzem Robertem Whittakerem (24-7) i pokazując się z bardzo dobrej strony, ostatecznie brutalnie rozprawił się z nim w drugiej rundzie.
Jeszcze przed tym pojedynkiem sporo mówiło się o tym, iż zwycięzca następnie zmierzy się z mistrzem Israelem Adesanyą (24-2), jednakże wcale niewykluczone, że ulegnie to zmianie.
Zobacz także: Adesanya ruga Du Plessisa, chce Stricklanda
Choć Whittaker po porażce nie schował głowy w piasek, odnosząc się do swojego startu, goszcząc w audycji The MMArcade obszerniej się do niego ustosunkował. Szczerze przyznaje, że było to dla niego bardzo trudne doświadczenie.
Wyszedłem tam z intencją pokazania bardzo dobrej pracy na nogach. Chciałem dać najlepszy występ w karierze, a dałem najgorszy. To najtrudniejsza część porażki, bo wiem, że stać mnie na więcej. Pokonałem siebie. Mnóstwo innych sportowców i zawodników powie to samo – kiedy ktoś pyta cię, czego najbardziej się obawiasz, to nie chodzi o oponenta, czy strach przed byciem pobitym. Najgorzej zawieść samego siebie. Obawiasz się, że wychodząc do klatki nie będziesz w stanie zrobić tego, co trenowałeś przez trzy ostatnie miesiące po cztery godziny dziennie, siedem dni w tygodniu.
skwitował Australijczyk.
Dla Whittakera była to druga przegrana w trzech ostatnich potyczkach. Wcześniej – po raz drugi w karierze – zmuszony był uznać wyższość Adesanyi, tym razem odnosząc porażkę na kartach sędziowskich. W międzyczasie rozprawił się natomiast z Marvinem Vettorim (19-6-1).
Źródło: YouTube/The MMArcade