Zdrowie w sportach walki #1: Centrum Medyczne MML doradza, jak uniknąć kontuzji na macie

Przedstawiamy artykuł autorstwa dr n. med. Konrada Malinowskiego, ortopedy z Centrum Medycznego MML pt. „Jak uniknąć kontuzji na macie?”

Każdy, kto trenuje uderzenia i kopnięcia wie, że idealne wyprowadzenie ciosu i zablokowanie takiego nie zawsze jest możliwe. Również wielokrotne mikrourazy mogą się sumować i niszczyć chrząstki stawowe. Całkowicie nie da się uniknąć kontuzji w sporcie, gdzie celem przeciwnika jest ich zadawanie. Jeśli już się zdarzą, są możliwe do wyleczenia, ale właściwe przygotowanie do i na treningach pozwala znacząco zminimalizować samo występowanie urazów oraz ograniczyć ich skutki.

W sztukach walki rozróżniamy takie, w których najczęściej używamy dźwigni oraz takie, gdzie stosujemy uderzenia. Aspekt ten determinuje również najczęstsze rodzaje kontuzji, z jakimi zmagają się amatorzy tego sportu. W przypadku uderzeń i kopnięć częściej mamy do czynienia ze złamaniami i stłuczeniami Niepokryte tkanką miękką kości (czaszka lub piszczel) czy nawet worek treningowy nie amortyzują uderzeń, a idealne wyprowadzenie ciosu nie zawsze jest możliwe. W judo czy jiu-jitsu w grę wchodzą silne skręcenia stawów – bardzo trudno zabezpieczyć się przed kontuzjami tego typu, ponieważ mięśnie w organizmie ludzkim w znakomitej większości działają wzdłuż osi kończyn, a zatem w ograniczony sposób mogą oprzeć się sile skręcającej. Z tego względu skręcenia i zerwania więzadeł mogą zdarzyć się nawet u najlepiej umięśnionych i wyćwiczonych zawodników. Kontuzjom najczęściej ulegają kolana, barki, łokcie i nadgarstki.

Bardzo trudno jest wyważyć, kiedy treningu już wystarczy – wydaje się przecież, że ciągle tyle rzeczy jest do poprawienia. Jednak zmęczenie, „przetrenowanie”, a co za tym idzie również brak „głodu walki”, mogą zniweczyć wielomiesięczną pracę. Z niektórymi kontuzjami w tym okresie jesteśmy w stanie dać sobie radę szybko i, przynajmniej tymczasowo, przywrócić sprawność organizmu – tak  aby mimo wszystko doprowadzić do walki zawodnika, który pracował na to tygodniami, jeśli nie miesiącami. Są jednak i takie kontuzje, które na pewien czas eliminują zawodnika z rywalizacji.

Powrót do treningu zależy nie tylko od rodzaju uszkodzenia, liczy się także czas reakcji na kontuzję. Jeżeli sportowiec trafia do specjalisty szybko, czyli do kilku dni po urazie, wystarczy nieraz tylko naprawa uszkodzenia, tj. zszycie czy unieruchomienie. Ale jeśli kontuzja jest zadawniona, jej leczenie będzie zdecydowanie bardziej skomplikowane, a powrót do formy dłuższy. W przypadku „świeżego” uszkodzenia np. więzadeł istnieje często możliwość naprawienia zerwania z wykorzystaniem systemów wzmacniających, m.in. taśm. To pozwala na skrócenie czasu powrotu do ringu czy na matę. Organizmu ludzkiego nie da się jednak oszukać i trzeba liczyć się z tym, że podstawowy czas gojenia to 6 tygodni. Po złamaniach, jeśli proces leczenia przebiega prawidłowo, czas potrzebny na stopniowy powrót do treningu to około 3 miesięcy. W przypadku problemów więzadłowych i ścięgnistych na przykład w obszarze stawu kolanowego czy barku, jest to od 6 do nawet 9-10 miesięcy.

Decydując o okresach i postępach leczenia, powinniśmy opierać się na doświadczeniu ortopedy i postępie fizjoterapii. Jest tak dlatego, że, niestety, nie istnieją badania, które byłyby w stanie stwierdzić wytrzymałość gojących się tkanek. Współczesna nauka oferuje nam możliwość leczenia biologicznego: dysponujemy komórkami macierzystymi i czynnikami wzrostowymi występującymi w płytkach krwi, trzeba jednak pamiętać, że to nie magia. Nie jest prawdą, że za pomocą biologii znacznie przyśpieszymy gojenie lub wyeliminujemy konieczność operacji. Jak do tej pory wszystkie jej możliwości mają działanie wspomagające i korzystamy z nich w jasno określonych przypadkach i z bardzo konkretnymi oczekiwaniami.

Q&A

Czy powrót do dyscyplin takich jak zapasy lub brazylijskie jiu jitsu jest możliwy po wystąpieniu problemów z „dyskiem”?

Urazy kręgosłupa i problemy zdrowotne dotyczące krążków międzykręgowych – „dysków” – dotykają co trzecią osobę przychodzącą do ortopedy. W przypadku kręgosłupa organizm ma dużą zdolność do samoleczenia. Terapia nawet ostrej kontuzji, przeprowadzona z pomocą ortopedy i, przede wszystkim, fizjoterapeuty, daje zwykle dobry wynik końcowy. Jeśli dolegliwości bólowe podczas leczenia zmniejszają się, oznacza to, że występuje proces naprawy i organizm jest w stanie obudować pękniętą część dysku blizną. Następnie przychodzi czas na wzmocnienie gorsetu mięśniowego wokół kręgosłupa – zarówno brzucha, jak i grzbietu – oraz na stopniowe, ponowne wejście w treningi. Bezpieczny powrót do judo i jiu-jitsu to najczęściej nie mniej niż pół roku, nawet do 9 miesięcy. Nie wszystkie kłopoty z kręgosłupem i „dyskiem” muszą eliminować sportowca z maty, nieraz pacjenci skarżący się na tego typu problemy dużo lepiej czują się w ruchu i na treningach niż podczas długotrwałego stania, siedzenia czy leżenia. Oczywiście, każdy organizm i uraz jest inny, ale mądrze poprowadzona fizykoterapia, czas, stopniowy powrót do treningów i słuchanie sygnałów naszego ciała są w przypadku aktywnych sportowców najważniejsze.

Czy zerwanie więzadeł w kolanach może w przyszłości w jakimkolwiek stopniu upośledzać utrzymanie przez sportowca równowagi?

Jeżeli mówiąc o problemach z utrzymaniem równowagi mamy na myśli możliwość zachwiania się czy braku pewności w kolanie, to niestety jak najbardziej tak. Myślę o przypadku, kiedy nie poddajemy się leczeniu. Blizna którą organizm wytwarza na zasadzie samoleczenia często wystarcza do codziennego życia a nawet biegania czy jazdy na rowerze ale prawie 100% takich urazów w sportach kontaktowych i wymagających ruchów skrętnych kończy się powtórnym urazem i zabiegiem. Jeśli nie poddamy się mu (w niezbędnych przypadkach) po pierwotnym urazie kolano się niszczy i dużo trudniej wrócić do pełnej sprawności, nawet po późniejszym zabiegu. Za równowagę odpowiadają tutaj również łąkotki czy chrząstka, a to one właśnie niszczą się przy braku stabilności więzadłowej. To jak zawieszenie w samochodzie, jeśli nie „wymienimy” jednego elementu zaraz niszczą się następne. Każde „ucieczka” czy kolejny uraz kolana to ryzyko problemu z następnymi więzadłami.  Sytuacja braku równowagi związana jest najczęściej z niewłaściwymi wygojeniem i utrzymującą się niestabilnością. Prawidłowa, najczęściej operacyjna stabilizacja kolana, po której następują właściwe przygotowanie fizjoterapeutyczne i powrót do treningów, zdecydowanie powinna eliminować tego rodzaju odczucia.

Dłonie i kolana – o ich urazach słyszymy często w kontekście sportów walki. Które z nich są trudniejsze i czy takie urazy będą się już zawsze odnawiać u czynnych zawodników?

Wszystko zależy od rodzaju urazu. Z pewnością najtrudniejsze są kompleksowe, wielokierunkowe niestabilności, które zarówno w kolanach, czy w nadgarstkach wymagają dużo bardziej skomplikowanego leczenia a co za tym idzie szansa na pełne wyleczenie jest mniej prawdopodobna. Prawdopodobnie dlatego, że staw kolanowy częściej ulega urazom wielowięwięzadłowym, a, co za tym idzie, doświadczenie ortopedii w jego leczeniu jest większe wydaje się że kompleksowe niestabilności nadgarstka mają gorsze perspektywy leczenia.  Mimo mniej „spektakularnego” przebiegu, urazy tkanek miękkich rokują zwykle gorzej niż złamania. Nie ma 100% szans na pełne wyleczenie każdego i każdej z chorób ortopedycznych, jednak ponad 85 na 100 pacjentów wraca po terapii do wcześniejszego poziomu aktywności. U zawodników sportów walki, dla których okresowe pobolewania czy niewielkie dolegliwości to codzienność, odsetek powrotu do pełnej sprawności jest większy.

Jak to możliwe, że podczas walki zawodnik ulega kontuzji, np. dochodzi do jakiegoś złamania, i jest on w stanie kontynuować walkę? Znane są takie przypadki, a – jak wiadomo – złamanie boli…

Czasem zdarza się, że zawodnik nawet ze złamaną ręką czy skręconym stawem kolanowym kończy walkę i wygrywa. Natura stworzyła nas w ten sposób, żeby organizm mógł pomóc samemu sobie. Chodzi nie tylko o gojenie ran, ale też o reakcję na ogromne niebezpieczeństwa – obronę zdrowia i życia. Taka sytuacja występuje właśnie podczas walki. Organizm nastawiony jest w tym momencie na najwyższy wysiłek i obronę. Następuje całkowite przestawienie jego pracy. Pomaga nam w tym oczywiście adrenalina, która przyspiesza akcję serca, zwiększa ukrwienie mózgu, powoduje lepsze widzenie i wzrost tempa reakcji. Także wytwarzane w nadmiarze endorfiny w naturalny sposób zmniejszają ból. Podczas walki organizm przeładowany jest tego typu substancjami – tak, że odczuwanie bólu jest zdecydowanie zmniejszone. Te substancje chemiczne wytwarzane przez nasz organizm to na prawdę jest to, co powoduje tak wielką rzeszę amatorów sportów walki. Jeśli np. biegamy czy jeździmy na rowerze – endorfiny („płynne szczęście”) wytwarzają się coraz później, dlatego zwiększamy dystans, poprawiamy czas, zwiększamy wysiłek i dochodzimy nawet do ultramaratonów. Podczas walki zastrzyk naszych „endogennych narkotyków” jest wyrzucany natychmiast, kiedy organizm czuje zagrożenie (czyli wystarczy np. cios od przeciwnika) bez względu czy trenujemy od wczoraj czy intensywnie od 10 lat…

dr n. med. Konrad Malinowski, ortopeda z Centrum Medycznego MML