Za nami gala bardzo wyrazista, ale tak jak na plus tak i na minus. Kilka nudnych pojedynków lub realnie patrząc beznadziejnych występów, kilka dużych, milowych wręcz kroków dla niektórych zawodników. 

Plusy:

Ewelina Woźniak – Budowa dywizji kobiecych idzie jak krew z nosa. Matchmaker wprost przyznaje, że na zawodniczki wyróżniające się jak Guimaraes czy Silva niespecjalnie ma pomysł. Transferem na wagę złota już na papierze była Ewelina. Niezwykle efektownie walcząca jak na często skostniałe, monotonne walki kobiece. Tutaj potwierdziła pokładane w niej nadzieje. Całkowicie zdemolowała Bułgarkę. Potężne kolana na korpus, rozbicie twarzy a finalnie brutalne poddanie. Nie będzie lepszego momentu na rozdanie pasa jak teraz. Z informacji po gali jest podejrzenie złamanej ręki u Eweliny, ale tak czy siak rewanż z Marią Silvą to walka bardzo duża w skali europejskiej i powinni dążyć do tego aby takie starcie zrobić i stawką był pas. Taki bój zadowoli najbardziej zagorzałych przeciwników WMMA.

Adam Soldaev – byłem mocno zaniepokojony poprzednimi nieco bojaźliwymi i mało przekonującymi występami Adama Soldaeva. W starciu ze Stasiakiem wyglądał wybornie. Pewność, eksplozywność, duża intensywność akcji. To nie jest proste znaleźć odpowiedź na asynchroniczny, momentami nieco wyrywny styl Damiana. Soldaev neutralizował go niskimi kopnięciami, napoczynał pojedynczymi, mocnymi akcjami, które odciskały piętno na rywalu aż w końcu w drugiej rundzie ubił. Bardzo dobry występ zwiastujący dużo dobrego dla Adama. Tak przekonująca wygrana z mocnym rywalem powinna windować go w górę dywizji. Na taką właśnie wersję, czyli sprawnego, brutalnego killera liczymy.

Arkadiusz Wrzosek – tu także było dużo obaw. Parasol ochronny został zdjęty, a będący absolutną lokomotywą na warszawskie eventy Arek poradził sobie wybornie. Trudno sobie wyobrazić, że po trzech starciach z kickboskerami demoluje poniżej minuty pogromcę Michała Andryszaka. Wiadomo oczywiście, że to nie znaczy iż na pewno wygrałby z Longerem, bo walka Ivana z Michałem była bardzo specyficzna, ale to nie jest krok. To jest olbrzymi sus do czołówki wagi ciężkiej w wykonaniu Wrzoska. Wszedł jak po swoje i po prostu zrobił to co robi najlepiej. Lokował cios za ciosem na głowie bezradnego Chorwata, dodatkowo stopując jego desperackie próby obaleń. Wrzosek może być nową absolutną supergwiazdą KSW. Jest uwielbiany przez fanów, efektowny i robi nieprawdopodobny wprost progres. Daleko mi do wysyłania go w stronę Phila, ale wysłał jasny sygnał, że ma dostawać najlepszych z najlepszych.

Isai Ramos – genialne wejście do organizacji gremialnie skreślanego Wenezuelczyka. Ekspresowo poddał pompowanego Jembieva. Bardzo mało osób zna się na rynku Ameryki Południowej i śledzi tamtejszych zawodników. To jednak niezwykle bogaty rynek w młodych, zdolnych chłopaków. Razi mnie fakt, że organizacja KSW bierze z tamtych stron jedynie na zastępstwo. Dawanie szans takim młodzianom jak Ramos zwiększa prawdopodobieństwo odkrycia nowych gwiazd. To często goście bardzo efektowni, ciekawi w klatce. Skończmy z wizerunkiem latynoskich placków ściąganych byle kogoś odbudować a sukcesywnie idźmy w te rynki. Nawet jeśli KSW celuje w Europę to Brazylijczycy i inni mają dobry stosunek ceny do jakości, a nie samą medialnością należy się kierować. Takimi upsetami jaki zafundował Ramos można też zdobyć tłumy.

Minusy:

Bartosz Fabiński – żeby nie było lubię Bartka, jest postacią pozytywną w wywiadach, skromną i na pewno jest tez świetnym trenerem. Można mieć duże zastrzeżenia do jego nudnego stylu, ale po tym występie powinien zapaść się pod ziemię. To było po prostu żenujące. Jeden z najgorszych występów zawodnika w historii KSW. Nie tylko dlatego, że trwało to 12 sekund. Można zostać szybko znokautowanym jakąś widowiskową akcją, można się na coś nadziać. Fabiński stwierdził po prostu, że wszystkie ciosy będzie przyjmował twarzą. Surowy w swoich poczynaniach Zerhouni, który naprawdę nie jest żadną tuzą, a maksymalnie przeciętnym zawodnikiem, którego obecność na gali Babilon nie byłaby jakąś ujmą zrobił z niego mielonkę. Bartosz bez ładu i składu próbował podejść do Francuza inkasując po drodze z 10 bomb. Jest to występ, który nie przystoi byłemu zawodnikowi UFC. Na miejscu organizacji poważnie zastanowiłbym się czy jest sens współpracę kontynuować. Bartosz nie rozgrzewa fanów. Ma duże doświadczenie i pewną pozycję ze względu na osiągnięcia, ale MMA stricte startowo całkowicie mu odjechało. Wciąż jest tym surowym, wyzutym z wszelkiego polotu rzemieślnikiem. Z tym, że to rzemiosło w obecnych realiach jest już na poziomie neandertalczyka. Nikt nie chce oglądać czegoś takiego. Tak jak potrafi męczyć rywala w klinczu i na ziemi tak męczy widza. Potworne rozczarowanie. Nie oczekiwałem fajerwerków, ale takich Zerhounich to szanujący się zawodnik z przeszłością w UFC powinien robić trzech na jednej gali.

Alfan Rocher-Labes – warto było sprawdzić Labesa, bo rynek kogucich generalnie jest wąski, tym bardziej we Francji. Nie tak jednak należy korzystać z szans mocnych organizacji europejskich. Kompletny brak agresji i najnudniejsza walka gali. Gdyby nie fakt, że KSW potrzebuje zawodników na Francję tak naprawdę jakichkolwiek to podziękowałbym mu już po tym występie. Umiejętnościami zatrzymał się widocznie na lokalnej gali MMA GP. Kompletnie nie wykorzystał powierzonej szansy z przeciętnym rywalem.

Wolny wniosek:

Mam szczerą nadzieję, że nie będzie nam dane już oglądać takich słabiaków jak Olegs Jemeljanovs czy Aleksandra Toncheva w KSW. Łotysz to najprościej mówiąc bum i powinien szukać szczęścia ponownie u siebie obijając peryferia MMA. Bułgarka z kolei jest zawodniczką tak jałową, tak jednowymiarową (polowanie na cepa), że aż się słabo robi. Nie przekonają mnie nawet wygrane nad zawodniczkami z dodatnimi rekordami. Jest po prostu aoglądalna. Trzyma się jakoś na tej scenie słabością całego kobiecego MMA, ale tutaj tylko zagraca i w żaden sposób nie wpłynie na rozwój dywizji. Szukać talenciar w Brazylii czy w Chile jak chociażby zrobiło UAE dając szansę młodej Valentinie Escobar a nie grać na zdartych płytach. Bułgarka wygrała z Bagishvili, dostała szansę, okey. Dwukrotnie zaprezentowała się beznadziejnie i powinna wylecieć. Nie mówmy potem o braku pomysłów czy braku miejsca na karcie jak dajemy zawodniczkom tak ułomnym stójkowo kolejne okazje wiedząc jak się to skończy.