Zawodnicy UFC mierzący się dotąd w najlżejszej męskiej dywizji wagowej – muszej, dzielą się swoimi odczuciami na temat tej kategorii.

Utworzenie kategorii muszej w organizacji UFC zostało oficjalnie zapowiedziane na rok 2011. Zestawiono wówczas 4-osobowy turniej, w finale którego dwaj zawodnicy mieli się zmierzyć o pas nowej, na tamten czas, dywizji wagowej. Yasuhiro Urushitani przegrał wówczas pojedynek z wchodzącym do finału, Josephem Benavidezem. Drugim półfinałowym pojedynkiem okazało się być zestawienie Demetriousa Johnsona z Ianem McCallem. Sprawa nieco się skomplikowała, bowiem starcie to zakończyło się większościowym remisem. Zdecydowano się zatem zestawić natychmiastowy rewanż obu panów, o którego przebiegu ponownie zadecydowali sędziowie, tym razem jednak nie mając problemów z wyłonieniem jednogłośnego zwycięzcy, którym okazał się być Demetrious Johnson. Mighty Mouse tym samym stał się drugim finalistą turnieju o pas wagi muszej.

Do pojedynku finałowego, na szali którego znalazł się pas wagi muszej, doszło finalnie na gali UFC 152. Walka odbyła się na pełnym mistrzowskim dystansie. Ostatecznie niejednogłośną decyzją sędziów, inauguracyjny pas najlżejszej męskiej dywizji wagowej został przyznany Demetriousowi Johnsonowi. 32-letni zawodnik przez lata był nieuchwytny dla każdego, kto stawał naprzeciwko niego. Mighty Mouse ustanowił rekord obron pasa organizacji UFC, broniąc skutecznie swojego trofeum aż 11 razy.

Do zaskakującego obrotu spraw doszło jednak w co-main evencie gali UFC 227. Johnson stawał wówczas do dwunastej obrony pasa mistrzowskiego, w rewanżowym starciu z Henrym Cejudo, którego pokonał już przez techniczny nokaut nieco ponad dwa lata wcześniej. Niespodziewanie dla niemalże wszystkich ekspertów – tamtej nocy wyłoniony został nowy mistrz, który niejednogłośnie, po pięciu rundach ciężkiego boju, zabrał pas największemu dominatorowi tej kategorii wagowej.

Od razu po ogłoszeniu werdyktu spekulowało się o trylogii, która – biorąc pod uwagę niesamowite dokonania ustępującego z tronu Demetriousa Johnsona, należała mu się jak nikomu innemu do tej pory. Do trzeciego pojedynku jednak nie doszło, gdyż rekordzista względem skutecznych obron pasa zdecydował się odejść z organizacji UFC, podpisując kontrakt z singapurską organizacją – One Championship, w której ma już zresztą za sobą udany debiut.

Wielokrotnie domniemywano o rzekomym zamknięciu najlżejszej i zdecydowanie najmniej elektryzującej fanów – dywizji wagowej do 57 kg, które miało nastąpić wraz z końcem 2018 roku. Tak się jednak nie stało. Co więcej, pojedynek na szczycie tej kategorii uświetnił pierwszą galę zorganizowaną w 2019 roku, inaugurującą wieloletnią współpracę z ESPN.

W potyczce o pas najlżejszej męskiej dywizji wagowej stanęło naprzeciwko siebie dwóch mistrzów, obecny posiadacz pasa tej kategorii – Henry Cejudo z ówczesnym mistrzem kategorii koguciej – TJ-em Dillashawem. Przychodzący z wyższej wagi zawodnik wielokrotnie powtarzał, że ma w planie „zabić tę dywizję wagową” zdobywając jej pas. Plany te jednak nie zostały sfinalizowane, bowiem broniący po raz pierwszy pasa kategorii muszej, Cejudo, znokautował Dillashawa już w 32-giej sekundzie pojedynku. TJ nie traktował jednak tej walki jako porażki, podkreślając na każdym kroku, że błąd popełnił sędzia, który przedwcześnie zdecydował się owe starcie przerwać. Zdanie zawodnika podzielał sam prezes organizacji UFC, Dana White. Niemalże pewny był zatem natychmiastowy rewanż, którego zwycięski w tym boju, złoty medalista olimpijski w zapasach, domagał się w kategorii pokonanego przez niego ówczesnego jej mistrza, chcąc stać się podwójnym championem.

Do walki ponownie jednak nie doszło, gdyż światło dzienne ujrzała wpadka dopingowa TJ-a Dillashawa, który zdał dobrowolnie swój pas mistrzowski i otrzymał karę rocznego zawieszenia. Nie oznacza to jednak braku szansy dla Cejudo na wywalczenie sobie drugiego pasa mistrzowskiego, pójdzie on bowiem w bój z Marlonem Moraesem w walce wieczoru gali UFC 238, której stawką będzie wakujący pas kategorii koguciej.

Wobec przejścia obecnego mistrza najlżejszej męskiej kategorii wagowej w UFC do wagi koguciej – bardzo prawdopodobnym scenariuszem wydaje się być jej zamknięcie.

Co o obecnym stanie dywizji muszej sądzi trzech jej byłych zawodników: Jose Torres, Louis Smolka i Alex Perez? Wszyscy są zgodni – „ta kategoria ledwo trzyma się na nogach”.

To nawet nie wydaje się być teraz dywizją.

powiedział w rozmowie z portalem BJPenn.com, Smolka.

Po prostu robią dziwne walki. To tak, jakby Joe Benavidez walczył z kimś albo ten gość walczył z tym gościem. Muszy się po prostu sypią. Myślę, że możemy zobaczyć więcej walk w catchweightach, jak dwóch dużych gości walczących w kategorii lekkiej, jak Kevin Lee czy Khabib, chcą to robić w 165 funtach czy coś. Myślę, że będziemy mieli więcej walk w catchweightach. Promocja może dać nam więcej miejsca na robienie tego, co chcemy robić, zarazem żebyśmy się czuli bardziej komfortowo. Oni po prostu chcą, żebyśmy dawali świetne walki.

kontynuował Smolka.

Tak, widziałem to. Nie mam nad tym kontroli, więc jestem gotowy walczyć w kategorii muszej albo koguciej.

powiedział Alex Perez w rozmowie z BJPenn.com.

Torres natomiast nie ma do końca pojęcia, co zarząd UFC powinien zrobić z kategorią muszą. Wie tylko, że Cejudo nie jest jej zbawicielem, jak o sobie mówi. Uważa, że dywizja raczej umarła niezależnie od tego, czy Cejudo pokonał Dillashawa tamtej nocy, czy nie.

Nie nazwałbym go wybawicielem muszych, dlatego, że w czasie, gdy walczył z TJ-em – 80% zawodników było już zwolnionych. Potem masz Jussiera Formigę, który był notowany na pierwszym miejscu w rankingu przez około sześć miesięcy, zanim walczył.

rzekł Torres w rozmowie z BJPenn.com.

Walczy, bo chce pozostać w grze i wygrywa z kolejnym przeciwnikiem z pierwszej piątki. Potem mówią mu, że musi walczyć ponownie, żeby dostać szansę walki o pas. Nie sądzę, aby to było sprawiedliwe. Tak, czy Cejudo pokonał mistrza 135 funtów? Oczywiście, ale to było w wadze muszej i walka mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej w kategorii koguciej. Dlaczego zatem Cejudo dostaje walkę o pas [kategorii koguciej]? Czy jest to „kasowa” walka?

Jasne, ale masz tylko może z dwunastu muszych, więc dlaczego nie skończyć tej dywizji. Niech ci goście skończą swoje kontrakty albo niech walczą aż je stracą, co też robią, albo przenieście ich do kategorii koguciej.

kontynuował Shorty.

Smolka i Perez otrzymali właśnie szansę, o której wspomniał Jose Torres – przenieśli się do wyższej kategorii, co pozwoliło im pozostać w szeregach UFC. Wiedzieli, że może się to wydarzyć i kiedyś będą zmuszeni zmienić dywizję wagową, co woleli zdecydowanie bardziej niż zwolnienie z największej organizacji MMA na świecie.

Trochę [się bałem], ale mam najlepszy management na świecie w Iridium Sports.

powiedział Perez rozmyślający o swojej sytuacji po przegraniu przedostatniego pojedynku w kategorii muszej z Josephem Benavidezem.

Pozwoliłem im wykonywać ich pracę, gdybym musiał znaleźć inną pracę, gdzieś indziej, wspominałbym po prostu dobre czasy w UFC. To jest coś, na co nie mam wpływu po takim wyniku [ostatniej walki w kat. muszej.

kontynuował 27-latek, który udanie zadebiutował kilka dni temu, już w kategorii koguciej, gdy na pełnym dystansie wypunktował Marka De La Rosę.

I tak planowałem się przenieść wyżej. Ścinanie wagi było dla mnie czymś bardzo trudnym, więc musiałem się przenieść do wyższej kategorii. To [robienie wagi] było zbyt ciężkie.

powiedział Louis Smolka.

Sposób, w jaki to widzę pozwala muszym odejść do innych organizacji, gdzie otrzymają więcej szacunku z powodu przybycia tam z UFC (…) Niech idą do RIZIN czy One, gdzie potencjalnie zarobią więcej pieniędzy. A jeśli będą mieli dobre zarobki, będzie to dobre dla wszystkich.

dodał Da Last Samurai.

Perez i Smolka odnieśli połowiczny sukces – nie zostali bowiem zwolnieni z UFC. W innej sytuacji znalazł się jednak Jose Torres, który nie otrzymał już szansy od największej organizacji MMA na świecie. Był mistrzem wagi muszej i koguciej organizacji Titan FC, gdzie stoczył wszystkie swoje pojedynki w karierze zanim otrzymał angaż w UFC. Propozycji przejścia kategorię wagową wyżej jednak nie otrzymał. Ponadto, jak obecnie często bywa w tej kategorii – został zwolniony z organizacji zaraz po porażce, mimo, że było to jego pierwsze zawodowe potknięcie w karierze. Będąc tak potraktowanym, Torres żałuje z perspektywy czasu podpisanie kontraktu z organizacją UFC, w której finalnie stoczył zaledwie dwa pojedynki – jeden wygrywając, drugi przegrywając.

Mogłem podpisać kontrakt z Brave, zanim podpisałem kontrakt z UFC.

wyjaśnił Torres.

Gdybym wiedział, że UFC pozbywa się dywizji muszej, nie zawracałbym sobie głowy podpisywaniem kontraktu z UFC. To było jak zły związek, w którym w pewnym sensie byłem boczną laską. Byłem lekceważony i nie obchodziło ich to. Wierzę, że gdybym był w innej kategorii wagowej, zostałbym wyróżniony”.

podsumował Shorty.

Podsumowując – wszyscy trzej zawodnicy są zasmuceni obecną sytuacją dywizji muszej. Zgodnie uważają, że walki w tej kategorii wagowej są interesujące i na najwyższym poziomie technicznym.

O ile hardcorowi fani uwielbiają oglądać walki w kategorii muszej, o tyle zwyczajnych fanów ta kategoria nie obchodzi. Ich obchodzą jedynie walki gigantów i chcą oglądać nokauty.

uważa Smolka.

Obecnie dywizja się utrzymuje, ale ledwo. Nie wiadomo, jak długo, gdyż sytuacja jest niewesoła. Byli trzej zawodnicy, którzy wypowiedzieli się na jej temat na łamach portalu BJPenn.com zgodnie twierdzą, że to tylko kwestia czasu, aż najlżejsza męska kategoria wagowa przestanie istnieć.

autor: Grzegorz Nielubiak

źródło: bjpenn.com