Colby Covington wyszedł z cienia i w swoim stylu rozpoczął promocję pod kolejny pojedynek, prawdopodobnie o pas z Leonem Edwardsem.

Gdy Dana White potwierdził, że w Londynie znajduje się zawodnik rezerwowy na wypadek jakiejś niespodziewanej kontuzji bądź choroby któregoś z bohaterów main eventu ostatniej gali, nikt nie wiedział (włącznie z zawodnikami), o kim mowa. Okazało się jednak, że był to Colby Covington, który przez szefa amerykańskiej promocji został już namaszczony na kolejnego pretendenta do pasa, z czym stanowczo nie zgadza się aktualny mistrz.

Zobacz także: Leon Edwards uważa, że Colby Covington nie zasługuje na walkę o pas: „Nie dostanie szansy mistrzowskiej”

Amerykanin po ostatniej wygranej, która miała miejsce rok temu (zwyciężył Jorge Masvidala jednogłośną decyzją), zniknął na rok, w międzyczasie sądząc się ze swoim ostatnim rywalem za napad pod restauracją, w którym fizycznie ucierpiał i doznał poważnych uszkodzeń ciała. Aktualnie jednak, „Chaos” powrócił i wypowiedział się w temacie jego potencjalnego starcia z Conorem McGregorem, który wraz z Michaelem Chandlerem będzie trenerem najnowszej edycji The Ultimate Fightera, co zwieńczy ich wspólny pojedynek w kategorii półśredniej.

Conor zrobił trochę wspaniałych rzeczy dla tego sportu. Jest świetnym zawodnikiem, ale jego czas mija. Zarobił mnóstwo pieniędzy, więc nie ma w sobie już tego samego głodu i energii, które miał, kiedy dopiero zaczynał walczyć. Kto wie, czy w ogóle będzie walczył w najbliższej przyszłości. Musi jeszcze poddać się testom USADA i innym rzeczom z tym związanym.

Jeśli jednak Conor chciałby walczyć któregoś dnia i zarobić, to prawdopodobnie największa walka, jaką UFC mogłoby kiedykolwiek zrobić, patrząc na numery, które wykręciłem w ten weekend. Jeśli zatem chcą usiąść przy stole i myślą, że to największa i najlepsza walka, którą mogą zrobić, zróbmy to zatem. Ale jestem tu, by walczyć w największych i najlepszych walkach w tej organizacji.

źródło: mmajunkie.com