Kiedy już myśleliśmy, że w końcu w tym trudnym czasie uda nam się obejrzeć na żywo galę MMA z prawdziwego zdarzenia, szybko okazało się, że UFC 249 jednak nie dojdzie do skutku. Cóż, dalej pozostają nam zatem retransmisje i odświeżanie topowych gal lub pojedynczych walk z ubiegłych miesięcy czy lat, które serwują nam różne organizacje. Zawsze coś, a ja ze swojej strony gorąco zachęcam do przypomnienia sobie jednej z najlepszych gal ACA – z numerem 95. 

Wydarzenie odbyło się 27 kwietnia 2019 r., a w sobotni wieczór 11 kwietnia 2020 r. – będzie ponownie do obejrzenia bezpłatnie pod tym linkiem. Osobom, które nie oglądały lub nie pamiętają, jaki przebieg miały walki w Moskwie blisko rok temu, nie będę psuł zabawy, więc możecie bez stresu czytać artykuł – spoilerów nie będzie. Polskim kibicom z pewnością dużo lepiej zapadła w pamięci gala numer 96, naszpikowana walkami naszych rodaków – zwycięsko z klatki z zagranicznymi rywalami wychodzili m.in. Omielańczuk, Held i Strus. Może właśnie dlatego lepiej cofnąć się o jeszcze jeden numerek i obejrzeć bardzo emocjonujące starcia na rosyjskiej ziemi, spośród których aż w trzech stawką był pas mistrzowski. Pośród walk na karcie znajdziecie m.in. spektakularny i nagrodzony bonusem nokaut wieczoru pod postacią latającego kolana, ale nie zdradzam, w którym miejscu retransmisji natraficie na ten smaczek.

W walce wieczoru stanęli naprzeciwko siebie Albert Tumenov i Murad Abdulaev – obaj na fali trzech zwycięstw z rzędu, a więc włodarze położyli na stole pas wagi półśredniej. Pierwszy miał za sobą karierę w UFC i po dwóch ostatnich porażkach w najlepszej organizacji świata zdecydowanie odżył pod rosyjskimi skrzydłami, zaś jego przeciwnik w ACA debiutował, wcześniej z różnymi rezultatami bijąc się m.in. dla M-1 Challenge czy bardzo skutecznie dla WFCA, którą zresztą w grudniu 2018 r. przejęła ekipa z dobrze Wam znanym Baysangurem Edelbievem na pokładzie. Względnie dużo walk obu zawodników było rozstrzyganych przez decyzje, bilanse bardzo podobne, więc mogliśmy spodziewać się, że obejrzymy długi, wyrównany pojedynek.

To była typowo rosyjska walka, w pozostałych dwóch najwyższych pozycjach na karcie z kolei gospodarze mierzyli się już z zagranicznymi fighterami. I tak Yunus Evloev skrzyżował rękawice z Brazylijczykiem Josielem Silvą, a zwycięzca zgarnął tytuł mistrzowski w wadze muszej. Pierwszy także wchodził do federacji z ramienia WFCA, gdzie wygrał 6 z ostatnich 7 walk – zawodnik, który z niebywałą skutecznością potrafi poddawać swoich przeciwników. Drugi przed tą galą tylko raz zasmakował goryczy porażki, wygrywając natomiast aż 12 razy, ale dla kontrastu – przede wszystkim przez nokauty. No to mogę powiedzieć tyle, że przebieg walki był dość nietypowy jak na statystyki fighterów, ale tutaj kropka.

O pas wagi średniej natomiast zmierzyli się Salamu Abdurahmanov i Amerykanin Brett Cooper. Rosjanin na papierze wydawał się faworytem tego starcia – znany głównie z występów w WFCA i obecnej organizacji, tylko w dawnej formie i jeszcze pod szyldem ACB – wniósł do klatki bilans 11-1. Przyjezdny zza oceanu bił się w oktagonie od 18. roku życia, dlatego będąc lekko po trzydziestce, zdążył wyśrubować sobie już rekord 26-13, po drodze zaliczając starty m.in. w ACB/ACA, Bellatorze czy KSW (polskiej federacji jednak zdecydowanie nie podbił, przegrywając z Falcao i Khalidovem).

Miłego oglądania!

Źródło: ppv.aca-mma.com, sherdog.com