Jedną z najbardziej atrakcyjnych walk, którą chętnie zobaczyliby kibice, jest trzeci pojedynek między Jonem Jonesem (23-1) i Danielem Cormierem (22-1). Jednak mistrz kategorii półciężkiej nie ma zamiaru nic udowadniać posiadaczowi pasa w kategorii ciężkiej.

Tych dwóch zawodników łączy burzliwa historia. Panowie spotkali się dwa razy w klatce UFC. Najpierw na gali UFC 182, gdzie jednogłośną decyzją sędziów wygrał „Bones”, a później podczas gali UFC 214, na której Jones znokautował Cormiera, ale wynik walki został zmieniony na no contest z powodu wpadki dopingowej „Bonesa”. Obaj zawodnicy nie szczędzą sobie uszczypliwości w mediach społecznościowych.

Cała ta historia i wzajemna niechęć zawodników do siebie idealnie komponuje się z trzecim pojedynkiem tych zawodników. Jest jeden problem – Jon Jones nie jest entuzjastycznie nastawiony, aby przenieść się do kategorii ciężkiej, a Daniel Cormier nie jest specjalnie zainteresowany powrotem do dywizji półciężkiej.

W wywiadzie udzielonym gazecie Los Angeles Times, Jon Jones przyznał, że tylko bardzo dobra oferta finansowa skusi go do zmiany kategorii wagowej. Pomimo tego, że druga walka została uznana za no contest, Jones uważa, że bilans wynosi 2-0 dla niego i nie musi już nic udowadniać.

Jeśli fani chcą mnie zobaczyć w wadze ciężkiej, UFC musi przekonać mnie finansowo. Jeśli chcą mnie wysłać przeciwko jednemu z najlepszych wojowników w historii i zmusić mnie do większego poświęcenia, muszą sprawić, żeby przełożyło się to na finanse.

Bo przy bilansie 2-0 nie mam nic do udowodnienia. Presja dotyczy Daniela. Jestem najlepszym zawodnikiem obecnego pokolenia. On to wie i fani też to wiedzą.

Jeżeli organizacja UFC rzeczywiście chce zestawić taki pojedynek to muszą się spieszyć bo Daniel Cormier coraz częściej myśli o sportowej emeryturze.

źródło: bjpenn.com | LA Times