Kayla Harrison nie ukrywa ambicji. Mistrzyni UFC wagi koguciej uważa, że od miana najlepszej zawodniczki wszech czasów dzielą ją… zaledwie dwie wygrane. Na horyzoncie czekają nazwiska, które od lat definiują kobiece MMA – Amanda Nunes i Valentina Shevchenko. Amerykanka skierowała także spore słowa uznania pod adresem polskiej królowej wagi słomkowej.

Kayla Harrison weszła do UFC z przytupem. Trzy występy, zero dyskusji, pełna dominacja – a w czerwcu nowy pas dywizji koguciej po rozbiciu i poddaniu Julianny Peñy w drugiej rundzie. Amerykanka, która wcześniej rządziła w PFL, od miesięcy staje się jedną z twarzy żeńskiego MMA i nie zamierza zadowalać się „tylko” mistrzostwem.

Największy test dopiero przed nią: Amanda Nunes, największa rywalka tej kategorii w historii, której odejście z UFC w 2023 roku poprzedzone było wieloletnią dominacją. Obie zawodniczki od dawna są na kursie kolizyjnym, a do ich pojedynku dojdzie 24 stycznia podczas inauguracji ery Paramount – gali UFC 324.

W rozmowie z Bloody Elbow Harrison jasno określiła swoje ambicje. Jej zdaniem wystarczą dwa zwycięstwa, by przejąć status kobiecego GOAT-a:

Kiedy pokonam Amandę – i Valentinę – będę najlepsza na świecie. Choćby przez jakiś czas. Potem pojawią się kolejne zawodniczki, które pójdą dalej, staną na moich barkach. Tak jak ja stoję dziś na barkach wielu innych.

Harrison szczególnie podkreśliła znaczenie pionierów kobiecego MMA:

Joanna Jędrzejczyk jest jedną z największych w historii. Wiele jej zawdzięczam. GOAT to kwestia subiektywna, ale moim celem jest dotrzeć jak najwyżej – choćby na dzień, tydzień. Chcę zobaczyć, jak daleko mogę dojść.

Starcie z Shevchenko? Tylko w dywizji koguciej

Drugim potencjalnym elementem „misji GOAT” jest Valentina Shevchenko, która niedawno ponownie obroniła tytuł wagi muszej. Po zwycięstwie otwarcie zasugerowała chęć zmierzenia się z Harrison.

Taki pojedynek musiałby odbyć się w kategorii koguciej – Harrison już teraz ścina ogromne ilości kilogramów do limitu mistrzowskiego dywizji koguciej, a jej sztab jasno wskazuje, że nie planuje dodatkowych prób cięcia w dół jeszcze większej ilości kilogramów.

Shevchenko zna tę wagę. Raz walczyła o tytuł 135 lbs – w rewanżu z Nunes – przegrywając niejednogłośną decyzją, która do dziś budzi emocje.

Zobacz takżeValentina Shevchenko odpowiada na wyzwanie Amandy Nunes. „Lubi dużo gadać”

źródło: wywiad z BloodyElbow